wtorek, 2 kwietnia 2013


Tytuł: Chocolate's flavors

Pairing: Kyungsoo/???, Sehun/Luhan
Długość: ok. 4000 słów
Rating: PG
 

AN: Część opowiadania, którym planowałam podzielić się z wami w Walentynki... Z różnych przyczyn postanowiłam zachować je dla siebie, chyba głównie dlatego, że efekty końcowe niezbyt mi się podobały. Pokazałam go jednak pewnej osobie, której opinia wiele dla mnie znaczy i zachęciła mnie do tego, bym jednak go opublikowała. Pierwotnie opowiadanie miało wyglądać trochę inaczej i być dłuższe, ale nie będę już nic zmieniać i jego treść zostawię waszej ocenie. Mam nadzieję, że komuś się spodoba. Dedykuję je oppie, który jak nikt inny potrafi zmobilizować mnie do działania. Dziękuję!




I

White. 


Dziwna sytuacja, w której znalazł się Do Kyungsoo, trwała już od miesiąca.
Dokładnie cztery tygodnie wcześniej, gdy tuż po przebudzeniu odsunął szufladę komody w swoim pokoju z zamiarem wyboru ubrań, jego oczom ukazała się niewielkich rozmiarów biała koperta, na której ktoś drukowanymi literami napisał jego imię. W pierwszym odruchu Kyungsoo rozejrzał się na boki i jego wzrok od razu padł na Jongina, śpiącego na łóżku po przeciwległej stronie pokoju z szeroko rozchylonymi wargami.
Kyungsoo pośpiesznie rozdarł kopertę, wyciągając ze środka złożoną na pół kartkę. Z każdym kolejnym przeczytanym słowem jego oczy stawały się coraz większe i większe. Jego wzrok ześlizgnął się na sam koniec krótkiej wiadomości w poszukiwaniu podpisu osoby, która zdecydowała się podrzucić mu kopertę. Nie znalazł go jednak, nie licząc dwóch krzywych kresek przypominających literę ‘X’. Poczuł się jeszcze bardziej zmieszany, gdy fala ciepła niespodziewanie zalała go od środka. Wsuwając list z powrotem do koperty znów spojrzał na swojego współlokatora, przygryzając lekko dolną wargę i marszcząc brwi w zamyśleniu.

Drogi Kyungsoo,

od dłuższego czasu chciałem zebrać się na odwagę i wyznać Ci prawdę o moich uczuciach względem Ciebie, jednak jak dotąd nie potrafiłem jej w sobie odnaleźć. Fakt, iż jesteśmy w jednym zespole i spędzamy ze sobą każdy dzień sprawia, że nie chcę psuć relacji jakie do tej pory zawiązały się między nami. Jednak… Nie potrafię wpłynąć na to, iż od kilku miesięcy czuję się Tobą coraz bardziej zafascynowany i zauroczony. Patrząc na Ciebie, słuchając, obserwując i poznając Cię coraz lepiej, w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że jestem w Tobie zakochany.

Póki co, nie mam w sobie dość śmiałości, by się przed Tobą ujawnić, chcę jednak dać nam trochę czasu na oswojenie się z tą sytuacją – Tobie, na zaakceptowaniu faktu, iż w swoim otoczeniu masz cichego adoratora, sobie natomiast na to, że prędzej czy później będę musiał zdradzić Ci jego tożsamość.

Czy wiesz, że dokładnie za miesiąc wypadają Walentynki? Dzień, w którym zakochani wyznają sobie swoje uczucia. Nie wierzę we wróżby i przesądy, ale jeśli istnieje odpowiedni moment, by tego dokonać, to chyba jest to właśnie ten dzień. Przez następne cztery tygodnie, codziennie będziesz otrzymywać ode mnie nowy list. Koperty będę zostawiał w różnych miejscach w naszym mieszkaniu, ale bez obaw – poza Tobą nikt ich nie znajdzie.


X

Tamtego dnia Kyungsoo czuł się zupełnie tak, jak gdyby nagle stał się głównym bohaterem filmu detektywistycznego, starającym się rozwiązać kluczową jego przebiegu zagadkę. Nieco później stojąc przy kuchennym blacie nalewał herbaty do sześciu kubków, raz po raz rzucając ukradkowe spojrzenia siedzącym przy stole współlokatorom. Żaden z nich nie zachowywał się inaczej niż zwykle, przez co Kyungsoo nie potrafił pozbyć się duszącego poczucia irytacji, nie będąc ani trochę bliżej odkrycia tożsamości swojego tajemniczego wielbiciela.

Zgodnie z obietnicą, każdego następnego dnia kolekcja małych, białych kopert, początkowo licząca zaledwie jedną sztukę, zwiększała się o następną. Kyungsoo starał się zachować czujność i natrafić na jakikolwiek trop osoby, będącej autorem listów. Owe listy pełne były najintymniejszych wyznań, od których jego policzki płonęły żywym ogniem za każdym razem, gdy po raz wtóry otwierał kopertę i wyciągał pomiętą kartkę, by jeszcze raz przeczytać ostatnią wiadomość. W pierwszym tygodniu czuł nieustanną złość na „cichego adoratora”, który z impetem zburzył jego poukładaną i skrupulatnie zaplanowaną rzeczywistość, bawiąc się jego uczuciami. Jednak z dnia na dzień negatywne uczucia zaczęły tracić na sile, stłumione przez narastającą ciekawość. W pewnym momencie Kyungsoo zaczął łapać się na tym, że nie może doczekać się kolejnego listu. Każdego ranka wyruszał na poszukiwania następnej koperty, którą po krótkim czasie znajdował w miejscu, które wcześniej nie przyszłoby mu do głowy. Kuchenna szafka, wewnątrz której znajdowały się garnki oraz patelnie i do której żaden z nich – nie licząc Kyungsoo, który już dawno temu wziął na siebie obowiązek gotowania – nigdy nie zaglądał. Torba, którą każdego dnia zabierał ze sobą na trening albo torba z zakupami, które chwilę wcześniej Chanyeol przyniósł z pobliskiego sklepu. Któregoś dnia koperta, na której wypisane było jego imię, wypadła z pożyczonej przez Suho książki, gdy ten zatrzymał go na korytarzu w ich mieszkaniu, chcąc ją zwrócić. Następnego dnia gdy wszedł do łazienki, tak samo wyglądająca koperta leżała na półce po lustrem. Kyungsoo pośpiesznie chwycił ją w dwa palce, niemalże zrzucając do umywalki znajdujące się na półce przedmioty należące do jego współlokatorów. Wybiegając z łazienki zderzył się z Baekhyunem, który nagle pojawił się w drzwiach, pocierając sennie oczy. Innym razem, gdy po przebudzeniu znalazł list pod własną poduszką, był niemal pewien, że autorem wszystkich tych wiadomości jest nie kto inny jak Jongin. W nagłym przypływie złości miał ochotę zepchnąć go z łóżka i zażądać natychmiastowych wyjaśnień, nie wierzył bowiem w to, że Kai mógłby być w nim zakochany. Przez większość czasu młodszy chłopak traktował go z rezerwą i swego rodzaju pobłażliwością, która niezwykle działała Kyungsoo na nerwy, dlatego też niemal od razu odrzucił myśl o tym, że to właśnie on mógłby być jego adoratorem.
W przeciwnym razie Kyungsoo musiałby przyznać, że Kai rzeczywiście ma niebywały talent aktorski, którym tak bardzo lubił się przechwalać.


Czasem trudno jest mi się powstrzymać – przeczytał szesnastego dnia, nie będąc świadomym tego, że wstrzymuje oddech – przed złapaniem Cię za rękę, gdy wpatrujesz się w punkt, którego nie potrafię uchwycić wzrokiem. Marzę wtedy by poznać twoje myśli i stać się ich częścią. Z trudem powstrzymuję chęć dotknięcia palcami twojego policzka, odgarnięcia włosów z oczu i czoła. Czasem udaje mi się wywołać uśmiech na twojej twarzy i za każdym razem gdy Ci się wtedy przyglądam jestem pewien, że nie mógłbym czuć się bardziej szczęśliwy. Zastanawiam się jak spojrzałbyś na mnie gdybyś wiedział, co tak naprawdę czuję. Czy przyjąłbyś moją dłoń, czy przeciwnie, odrzuciłbyś ją? Z każdym dniem jestem coraz bliższy poznania odpowiedzi na to pytanie i chociaż zdarzają się chwile, gdy wpadam w panikę i chcę się wycofać… Wiem, że to niemożliwe.


W jego głowie panował istny chaos, gdy wszelkiego rodzaju myśli plątały się ze sobą, z dnia na dzień tworząc coraz większy bałagan.



Czasem tęsknię za tym, co było, za życiem, które zostawiłem za sobą – Kyungsoo ostrożnie zamoczył wargi w gorącym płynie, upijając łyk herbaty. Gdy czytał te słowa, minęły dokładnie trzy tygodnie od dnia, w którym otrzymał od ‘X’ pierwszą wiadomość. – Brakuje mi beztroski, długich godzin spędzanych w parku z przyjaciółmi ze szkoły, podczas których graliśmy w karty i narzekaliśmy na nadmiar obowiązków, które teraz wydają mi się śmiesznie błahe. Brakuje mi bezczynnego leżenia na trawie i obserwowania ludzi, zastanawiania się jakie noszą imiona i czym się zajmują, do kogo się śpieszą, mijając mnie i nie rzucając w moją stronę chociażby przelotnego spojrzenia. Czasem chciałbym znów być tamtym dzieciakiem, który wcale nie chciał być w centrum uwagi, nie pragnął być zauważany i nie potrzebował tego. Często zdarzają mi się momenty, gdy tęsknię do tamtych chwil i czuję się zmęczony tym wszystkim, co mnie otacza i gdy mam dość rzeczywistości, w której teraz żyję. Ale właśnie wtedy, kiedy mam wrażenie, że już dłużej nie wytrzymam, pojawiasz się ty i sprawiasz, że znów czuję wstępujące we mnie siły i chęć, by iść dalej i nie zawrócić z drogi, którą zdecydowaliśmy się wszyscy podążać.



Siedem dni później w ich mieszkaniu od samego rana panował niewyobrażalny harmider.
Kyungsoo obudziły dziwne hałasy dobiegające zza ściany, powtarzające się co kilka sekund. Cicho wyrzucił z siebie szereg obelg, których zdecydowanie nie odważyłby się powtórzyć głośniej, po omacku szukając bluzy. Po chwili znalazł ją na oparciu krzesła, na które wpadł podczas pokonywania dystansu dzielącego jego łóżko od drzwi i wciągnął na pokryte gęsią skórką ramiona. Pomimo działających kaloryferów, w pokoju panował chłód. Gdy wyszedł na korytarz, jego oczom ukazała się dziwna scena; Chanyeol biegał po mieszkaniu przebrany w różową sukienkę z falbankami, zaśmiewając się do rozpuku. Uciekał przed  Suho, trzymającym pod pachą wielkie tekturowe pudło po brzegi wypełnione pluszakami. Lider także się śmiał, ciskając w wyższego chłopaka maskotkami, wydając z siebie głośny okrzyk triumfu za każdym razem, gdy udało mu się trafić.
- Co tu się dzieje? – Kyungsoo zagrodził mu drogę, unosząc brwi. Suho spojrzał na niego zaskoczony, jednak po chwili uśmiechnął się lekko.
- Menadżer podrzucił nam część walentynkowych prezentów od fanów – mówiąc to, odłożył karton pod ścianę, jedocześnie rzucając w Chanyeola ostatnim pluszowym misiem, który został mu w ręce. – A oto jeden z nich, prawda że wygodny, Channie?
Chłopak wychylił się z zza ściany na roku korytarza, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Widok chłopaka w różowej sukience sprawił, że Kyungsoo wybuchnął głośnym śmiechem.
- A gdzie jest reszta? Nie licząc Jongina, jego chyba nikt nie wyciągnie dziś z łóżka – odparł, rozglądając się po salonie i połączonej z nim kuchni. Nie licząc maskotek walających się po podłodze, sofie oraz innych meblach, reszta mieszkania zdawała się świecić pustkami.
- Baekhyun wyszedł po coś do sklepu, natomiast Sehun wybiegł z domu jak oparzony już dobrą godzinę temu – Suho wzruszył ramionami.
- Taaaaaak, w końcu bardzo się śpieszył na randkę z Luhanem– Chanyeol zachichotał pod nosem, jednak po chwili zaczął się krztusić, gdy ręka lidera uderzyła go w brzuch. – A to za co?!
- Nie powinno cię to bawić, on jeden ma szansę spędzić ten dzień w towarzystwie kogoś normalnego… w przeciwieństwie do mnie - najstarszy z nich westchnął teatralnie. Chanyeol zaczął spazmatycznie oddychać w wyniku udawanego ataku histerii, na co Kyungsoo przewrócił oczami, udając się w kierunku kuchni.

Niecały kwadrans później w mieszkaniu panowała błoga cisza, gdyż obaj sprawcy wcześniejszego hałasu działając pod wpływem nagłego impulsu postanowili wyjść z domu i udać się na kręgle. Korzystając z chwili spokoju, Kyungsoo otworzył szafkę znajdującą się pod oknem i wyciągnął z niej niewielkich rozmiarów pudełko przewiązane czerwoną wstążką. Przez dłuższą chwilę przyglądał się mu w zamyśleniu, wsłuchując w stłumione odgłosy dochodzące z ulicy, ledwie widocznej przez padający coraz intensywniej śnieg. 
W pewnym momencie ciszę zakłócił dźwięk zamykających się drzwi i już po kilku sekundach oczom Kyungsoo ukazał się Baekhyun trzymający wypchane zakupami reklamówki.
Jego czapka w całości pokryta była białym puchem, tak samo jak tors i ramiona. Chłopak położył siatki pod ścianą, przyglądając się porozrzucanym wszędzie maskotkom.
- Co tu się stało, gdzie są wszyscy? – zsunął czapkę z głowy, palcami przeczesując burzę brązowych włosów.
- Menadżer był tak miły, że postanowił podrzucić nam część walentynkowych prezentów od fanów – chrząknął, odkładając trzymane w rękach pudełko na blat stołu znajdującego się dokładnie w miejscu, gdzie kuchnia łączyła się z salonem, tymczasem Baekhyun wyszedł na korytarz, by po krótkiej chwili wrócić bez kurtki i butów. Kyungsoo zajął się parzeniem kawy, odwracając się bokiem do starszego chłopaka. Baekhyun zbliżył się do stołu, koniuszkami palców dotykając wstążki, w którą owinięte zostało pudełko.
- A to twój prezent, prawda? Ładnie zapakowany – Kyungsoo był pewien, iż w tym momencie twarz przyjaciela rozjaśniła się w uśmiechu. Oblizał powoli wargi czując coraz większą suchość w ustach.
- Nie. Twój.   
Odwrócił się w stronę Baekhyuna i przyglądał się mu uważnie, gdy ten otwierał pudełko, po brzegi wypełnione wszelkiego rodzaju czekoladkami. Na ich widok uśmiechnął się jeszcze szerzej, podnosząc głowę i krzyżując spojrzenie ze spojrzeniem Kyungsoo.
- Skąd wiesz? Przecież pudełko nawet nie jest podpisane.
Kyungsoo odetchnął głęboko, starając się powstrzymać nerwowy skurcz w brzuchu.
- Wiem, ponieważ to prezent ode mnie… – powiedział, po czym urwał, by po chwili dokończyć zdanie, powoli przeciągając każdą sylabę – …dla ciebie, drogi X.
Na te słowa Baekhyun nieomal wypuścił pudełko z rąk. Zaskoczony zamrugał oczami, gdy pojawiły się w nich błyski przyprawiające Kyungsoo o szybsze bicie serca.
- Skąd wiesz? Chciałem… - zaczerwienił się nieznacznie, odkładając pudełko z powrotem na stół. – Chciałem sam ci powiedzieć, ale…
- Jak mógłbym nie wiedzieć? – młodszy chłopak podszedł do niego powoli i zatrzymał się, a odległość między nimi była nie większa niż pół kilkanaście centymetrów. Oddech Baekhyuna nieznacznie przyśpieszył, gdy Kyungsoo dotknął jego ręki.
- Przez długi czas zastanawiałem się, kim może być mój ‘tajemniczy’ adorator… - uśmiechnął się. – W pewnym momencie jednak zdałem sobie sprawę z tego, że w moim otoczeniu jest tylko jedna osoba, która zawsze uważnie słucha tego, co mam do powiedzenia. Osoba, która zawsze stara się mnie rozśmieszyć, nawet gdy nie jest mi źle, dotrzymać mi towarzystwa, nawet wtedy, gdy go nie potrzebuję.
- Na początku nie byłem pewien, jak się z tym wszystkim czuję – przyznał cicho, przesuwając kciukiem po wewnętrzu dłoni Baekhyuna. Chłopak zadrżał mimowolnie pod wpływem jego dotyku, jednak nie odezwał się, cierpliwie oczekując aż kolejne słowa popłyną z ust Kyungsoo. – Nie chodzi o samą świadomość faktu, że podobam się… drugiemu mężczyźnie. Raczej o to, że trudno było mi zrozumieć to, że ktoś może chcieć… właśnie mnie. Rozumiesz?
Baekhyun kiwnął głową, podnosząc drugą dłoń do twarzy Kyungsoo. Koniuszkami palców przesunął po jego policzku, nie spuszczając wzroku z oczu młodszego chłopaka.
- Dość długo podejrzewałem, że ten cały pomysł z listami to zwykły żart, jednak obserwując cię zyskałem pewność, że jest inaczej. W pewnym momencie zorientowałem się, że… - wstrzymał oddech, wpatrując się w wargi Baekhyuna. – Zorientowałem się, że mogę czuć coś więcej do ich autora. Do ciebie. I to jest właśnie moje walentynkowe wyznanie.
Baekhyun roześmiał się, po czym pochylił się nieco do przodu, czołem opierając o czoło Kyungsoo z zamkniętymi oczami. Przez kilka długich chwil stali w milczeniu obejmując się, ciesząc swoją nowoodkrytą bliskością. W końcu Baekhyun oderwał się od Kyungsoo, z uśmiechem chwytając go za przegub. Już po chwili wyszli na korytarz i skierowali się do pokoju, który szatyn dzielił z Chanyeolem. Herbata w kubku  stojącym na kuchennym blacie już dawno zdążyła wystygnąć, gdy po pewnym czasie w progu kuchni stanął nie kto inny jak Jongin, w pomiętej koszulce i włosach odstających na wszystkie możliwe strony. Pomimo senności od razu zwrócił uwagę na białe pudełko leżące na stole, wypełnione słodkościami, które już kilka minut później świeciło pustkami.







II

Bittersweet.


Z natury Lu Han od zawsze był niezwykle spokojną i cichą osobą o łagodnym usposobieniu, starającą się trzymać z daleka od wszelkiego rodzaju sprzeczek i konfliktów. Dość często zdarzało się jednak, że to właśnie on był tym, który starał się pogodzić ze sobą dwie zwaśnione strony, używając do tego wszystkich pokładów cierpliwości, jakie w sobie skrywał. 
Jednakże w ten mroźny lutowy poranek Lu Han z trudem zachowywał zimną krew udając opanowanie, gdy pocierając skostniałe od zimna dłonie, co chwilę zerkał na wyświetlacz telefonu w celu sprawdzenia aktualnej godziny. W środku wszystko w nim drżało i chłopak czuł się tak, jakby lada chwila emocje kotłujące się wewnątrz niego miały eksplodować. Jego komórka nieustannie wibrowała, sygnalizując wyładowaną baterię, gdy zaciskał wargi nerwowo. W myślach Lu Han przeklinał swoje zapominalstwo, przez które poprzedniego wieczoru nie zadbał o naładowanie telefonu. Gdyby nie ono, mógłby poczekać wewnątrz jednej z przytulnych kawiarni znajdujących się w pobliżu, gdzie z pewnością nie groziłoby mu przemarznięcie do szpiku kości i jednoczesne zamienienie się w bryłę lodu. Jedyne o czym marzył w tym momencie to wygodne siedzenie i kubek gorącej, parującej kawy mogącej wyrwać go ze znienawidzonego stanu otępienia i senności, w którym się znalazł. 
- Przepraszam za spóźnienie, hyung! – głos Sehuna drżał od wysiłku, a blada zazwyczaj twarz w całości pokryta była rumieńcem, gdy chłopak nagle pojawił się u boku Lu Hana. Zgięty w pół oparł się rękami o kolana, oddychając głośno i płytko. Wyglądał tak, jakby ledwie co ukończył trwający kilka godzin, męczący trening.
- Wiesz przecież, jak bardzo tego nie lubię – blondyn nie był w stanie ukryć irytacji. Zmarszczył nieznacznie czoło, obrzucając Sehuna oskarżycielskim spojrzeniem. Pomimo lekkiego grymasu malującego się na twarzy, jego zaróżowione policzki i drżące od zimna wargi sprawiły, że wyglądał jeszcze bardziej uroczo, niż zwykle. Sehun kiwnął głową, uśmiechając się niepewnie.
- Wiem… i więcej już się nie spóźnię, obiecuję – uniósł dwa palce prawej dłoni i przytknął je do skroni, przybierając jednocześnie poważny wyraz twarzy, który mimowolnie sprawił, że złość Lu Hana gdzieś się ulotniła. Starszy chłopak zaśmiał się, chowając telefon do kieszeni kurtki i pocierając o siebie zmarznięte ręce.
- Lepiej podaj mi jakiś dobry powód dla którego mnie tu ściągnąłeś, w dodatku o tak nieludzkiej porze – mówiąc to, blondyn niecierpliwie przystępował z nogi na nogę, lustrując przyjaciela uważnym spojrzeniem spod lekko uniesionych brwi.
Sehun zaczerpnął głęboki oddech, wpatrując się w punkt gdzieś ponad głową blondyna, jednak czując na sobie jego naglący wzrok w końcu zdobył się na odwagę i spojrzał mu w oczy. W tym momencie Lu Han był niemal pewny, że rumieniec na jego policzkach nie był efektem zmęczenia.
- Dzisiajsąwalentynkiipomyślałemżemoglibyśmyspędzićjerazem – słowa, które wyrzucił z siebie Sehun na jednym wydechu zbiły się w niemożliwą do odszyfrowania plątaninę sylab.
- Mógłbyś powtórzyć jeszcze raz, tym razem tak, żebym cię zrozumiał? – w oczach starszego chłopaka pojawiły się figlarne błyski gdy przechylił nieco głowę, wciąż wpatrując się w przyjaciela. Z każdym oddechem powietrze wokół nich parowało, zamieniając się w ledwie dostrzegalną mgiełkę. Policzki Sehuna z każdą kolejną sekundą stawały się coraz bardziej czerwone, gdy przygryzając dolną wargę toczył ze sobą wewnętrzną walkę. W końcu wyciągnął przed siebie jedną rękę, zaciskając lodowato zimne palce na przegubie blondyna i nie bacząc na zduszone odgłosy protestów, które niemal od razu zaczęły wydobywać się z jego gardła, mocno pociągnął go za sobą w kierunku jednej z uliczek.


- Więc chcesz spędzić ze mną… Walentynki? – choć twarz Luhana wyrażała zaskoczenie, ton jego głosu jednoznacznie wskazywał na to, że czuł się rozbawiony. Sehun unikał patrzenia mu w oczy, mnąc w palcach papierową serwetkę i wodząc spojrzeniem po obrazach zawieszonych na ścianach kawiarni, w której się znajdowali. Starał się jak najbardziej przekonująco udać zainteresowanie malowniczymi koreańskimi pejzażami, jednak uśmiech igrający na wargach starszego chłopaka skutecznie mu to utrudniał. Westchnął głośno.
- To chyba nie powinno cię dziwić, hyung… Jesteś moim najlepszym przyjacielem – uśmiechnął się niepewnie, na krótką chwilę spoglądając na jego twarz. Luhan skinął lekko, odgarniając z czoła jasne kosmyk włosów; nie odezwał się słowem, najwyraźniej oczekując, iż Sehun powie coś jeszcze.
- Lubię spędzać z Tobą czas, a ostatnio nie mieliśmy zbyt wiele okazji, by go ze sobą spędzić… - zawahał się, jednak ciągnął dalej - …a teraz mamy wreszcie możliwość to nadrobić, do tego dzisiaj mamy wolne i pomyślałem, że może moglibyśmy…
Luhan roześmiał się, kręcąc głową i unosząc przed siebie dłoń, dając mu sygnał, by przestał mówić. Sehun oblizał powoli wargi, czując lekko niepokojące drapanie w gardle.
- Sehun-ah, – głos blondyna zabrzmiał dziwnie miękko, gdy chłopak pochylił się nad stolikiem, nakrywając swoją ręką dłoń młodszego  - nie pytam o to, czemu chcesz spędzić ze mną czas... ciekawy jestem tego, czemu akurat dzisiaj?
Usta młodszego rozchyliły się na kilka żenująco długich sekund, jednak chłopak szybko otrząsnął się, potrząsając głową i mrugając szybko oczami. Chrząknął cicho.
- Przecież już powiedziałem, dzisiaj nie mamy treningu i dlatego też przyszło mi do głowy, że może…
- Sehun, wiesz dobrze o co pytam. W najbliższym czasie spędzimy ze sobą dużo czasu, skoro na kilka następnych tygodni mamy zaplanowane treningi i nagrania. Dlaczego chcesz spędzić ze mną akurat Walentynki? – uniósł nieco brew, nie spuszczając wzroku z twarzy Sehuna, która najpewniej przybrała już odcień purpury.
- Z tego co się orientuję, jest to święto zakochanych. Nie wolałbyś spędzić go w towarzystwie jakiejś miłej dziewczyny? – mówiąc to, delikatnie pogładził kciukiem wierzch jego dłoni. Pod wpływem dotyku przyjaciela, Sehun czuł na swojej skórze przyjemne łaskotanie.
- Sam jeszcze niedawno opowiadałeś mi o wszystkich swoich koleżankach z liceum, od których wręcz nie możesz się opędzić – zaśmiał się, nie przerywając pieszczoty i w dalszym przypatrując się przyjacielowi.
- Nie jestem zakochany w żadnej z nich, hyung – wymamrotał cicho, przeczesując palcami drugiej dłoni przeczesując nieco zbyt długie, kasztanowe włosy przysłaniające mu oczy.
- Rozumiem, ale przecież we mnie też nie jesteś, prawda? A mimo to… - Luhan znów się roześmiał, cofając rękę i wygodniej rozkładając się na miękkim fotelu. Sehun zacisnął wargi w wąską linię, czując się coraz bardziej zakłopotanym i onieśmielonym. Kładąc obie dłonie na blacie stolika znajdującego się pomiędzy nimi, po raz pierwszy tego dnia odpowiedział Luhanowi długim spojrzeniem, nie odwracając przy tym głowy. Jego twarz oprócz skrępowania wyrażała także zacięcie i determinację. Nagle śmiech Luhana ucichł, gdy głos zamarł mu w gardle, a jego oczy rozszerzyły się w wyrazie zdumienia. Przedłużająca się chwila milczenia została przerwana przez wysokiego kelnera o miłym uśmiechu, który zniknął gdzieś równie szybko co się pojawił, zostawiając im dwie karty menu.
Pochylając się nad finezyjnie zdobionymi stronami nie odezwali się do siebie ani słowem, studiując bogatą ofertę wszelkiego rodzaju czekolady do picia, z której słynęła owa kawiarnia. Policzki Luhana płonęły intensywną czerwienią, co nie uszło uwadze młodszego chłopaka.
Po niedługim czasie kelner powrócił, zjawiając się obok nich równie niespodziewanie, co wcześniej.
- Na co się panowie zdecydowali? – odbierając od nich karty uśmiechał się uprzejmie.
- Biała czekolada – odpowiedzieli niemalże jednocześnie. Ich spojrzenia skrzyżowały się, gdy obaj parsknęli donośnym śmiechem. Pomimo uścisku gdzieś głęboko wewnątrz klatki piersiowej, Sehun poczuł nagły przypływ ulgi; chwila ciężkiego, krępującego milczenia została przerwana. Kelner skinął głową i oddalił się w kierunku zaplecza, zostawiając ich samych.
- Jak to jest, że zawsze ode mnie odgapiasz? – Luhan wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, kopiąc młodszego chłopaka po łydkach. Sehun parsknął cicho, odpowiadając mu tym samym. W jego spojrzeniu oprócz wesołości kryła także niepewność i swego rodzaju obawa, gdy przyglądał się blondynowi, starając się zinterpretować jego zachowanie.
- To ty robisz zawsze to, co ja – Sehun wystawił mu język, kręcąc się na fotelu. – Ale to nic dziwnego biorąc pod uwagę fakt, że mam doskonały gust.
Luhan zaśmiał się cicho, a tymczasem na zewnątrz zaczął sypać śnieg, który w krótkim czasie w całości gęsto zaścielił pokryte lodem chodniki i ulice, wzdłuż których w ślimaczym tempie poruszały się samochody. Przez moment obaj przyglądali się ludziom za oknem, którzy z pochylonymi głowami mijali kawiarnię, nie rzucając w jej stronę nawet przelotnego spojrzenia.
- Sehun-ah?
Na dźwięk głosu Luhana Sehun drgnął lekko, spoglądając na przyjaciela, którego oczy nie błyszczały już łobuzersko, na którego wargach nie błąkał się wesoły, lekko pobłażliwy uśmiech. Sehun miał wrażenie, jakby ujrzał Luhana po raz pierwszy; twarz starszego chłopaka pokryta była lekkim rumieńcem gdy przygryzając dolną wargę w wyrazie zakłopotania, z trudem zmuszał się do patrzenia mu w oczy.
- Chcę żebyś wiedział, że cieszę się, że tu jestem… z Tobą – chrząknął cicho, powoli oblizując usta. – Nie wyobrażam sobie bym mógł spędzić ten dzień z kimś innym.
Szeroki uśmiech rozświetlił twarz Sehuna.
- Mógłbyś powtórzyć jeszcze raz, tym razem tak, żebym cię zrozumiał? – powtórzył wcześniejsze słowa blondyna, czując jak fala ciepła zalewa go od środka. Luhan znów kopnął go pod stołem, tym razem mocniej, z rozmysłem celując prosto w kostkę.
Wkrótce potem powoli sączyli gorącą czekoladę z porcelanowych filiżanek, delektując się jej wybornym smakiem; dziwnym trafem w pewnym momencie ich dłonie znów zetknęły się ze sobą na blacie, a ich palce splotły się ze sobą w ciasnym uścisku.


Gdy późnym popołudniem spacerowali po parku, niebo nad ich głowami było niemalże czarne. Jedynym źródłem światła w alejce, wzdłuż której się przechadzali i w której poza nimi nie było nikogo innego, były latarnie ustawione w kilkumetrowych odstępach po obu jej stronach. Gdy doszli do skrzyżowania dwóch ścieżek, zatrzymali się, ze śmiechem wykłócając w którą stronę powinni teraz pójść.
W pewnym momencie Sehun niespodziewanie przysunął się do Luhana, łapiąc go za ręce. Przez długą chwilę trwającą nie więcej niż kilkanaście sekund przyglądali się w sobie w milczeniu, wypełnionym niepewnymi uśmiechami i jednoznacznymi spojrzeniami. W końcu starszy chłopak dotknął palcami karku młodszego, gwałtownie przyciągając go do siebie i przyciskając spragnione dotyku wargi do miękkich ust Sehuna. Żaden z nich nie zauważył płatków śniegu spadających na ich głowy z gałęzi drzewa pod którym przystanęli, tracąc poczucie miejsca i czasu.





sobota, 2 marca 2013


Tytuł: Strawberries
Pairing: HunHan
Długość: miniatura, 400 słów
Rating: PG
AN: Prawdę mówiąc sama nie jestem pewna, jak i kiedy mi się to napisało. Efekt inspiracji zasłyszanymi ostatnio piosenkami i wizji, które kotłują mi się w głowie. Mam nadzieję, że ktoś to przeczyta i komuś się spodoba. (✿◠‿◠)





Ich pierwszy pocałunek smakował jak truskawki.
Choć od tamtej chwili minęło dobrych kilka miesięcy, Sehun doskonale pamiętał każdy jej szczegół. Burza jasnych włosów opadająca na czoło Luhana, przysłaniająca ciemne, błyszczące oczy, wpatrujące się w nieokreślony punkt gdzieś w oddali. Chłopak opierał się o metalową barierkę z palcami jednej dłoni zaciśniętymi na połyskującej poręczy. Miasto za jego plecami dopiero budziło się do życia, chociaż ulica na której znajdowała się kawiarnia, do której udali się o świcie, wciąż świeciła pustkami.
Sehun wiele razy odtwarzał w pamięci moment, gdy Luhan pochylił się, pociągając ostatni łyk słodkiego napoju z niemal pustego kubka po bubble tea. Długie rzęsy rzucały cienie na jego policzki gdy mrużył oczy, natomiast wyraz twarzy i powolne ruchy zdradzały, jak bardzo był senny i zmęczony.
W pewnym momencie uniósł głowę i spojrzał na Sehuna, a ich spojrzenia spotkały się. Młodszy chłopak poczuł się onieśmielony, nie będąc w stanie odwrócić wzroku od pełnych, lekko rozchylonych warg przyjaciela.
Kierując się impulsem, a może od dawna tłumionym pragnieniem, Sehun przysunął się do Luhana i przyciskając go do barierki, przywarł ustami do jego ust, wilgotnych i ciepłych. Przez krótki moment Luhan stał sztywno, jednak dość szybko poruszył się pod Sehunem, otaczając jego szyję ręką, w której trzymał plastikowy kubek. Palce Sehuna zacisnęły się na zimnej poręczy, o którą opierał się Luhan, dokładnie w tym samym momencie gdy starszy chłopak przyciągnął go bliżej, rozchylając zapraszająco usta. Sehun nie oponował, językiem przesuwając po mokrych wargach i ostrych krawędziach zębów. Czuł subtelny, ledwie wyczuwalny smak truskawek, gdy krew uderzała mu do głowy, a fale gorąca zalewały jego ciało, docierając do każdej komórki.
Ich oddechy mieszały się ze sobą, a usta stapiały w jedność. Żaden z nich nie zwrócił uwagi na kubek, który z łoskotem upadł na ziemię i potoczył się po schodach na chodnik. Luhan wsunął palce we włosy Sehuna, gryząc delikatnie jego dolną wargę. Sehun jęknął cicho, pochylając głowę i przesuwając nosem wzdłuż szyi starszego.
- Nie wiem jak ty, ale ja mam ochotę na jeszcze jedną bubble tea… - głos Luhana był nieco niższy niż zwykle, gdy odsunął się od Sehuna, rzucając mu lekko prowokujące spojrzenie spod zmrużonych powiek. Luhan oblizał wargi powoli, a po krótkiej chwili szeroki uśmiech rozjaśnił jego twarz.  - Ale tym razem chcę spróbować czegoś innego niż truskawki.
Sehun dotknął dłonią jego policzka, kciukiem kreśląc ścieżkę w dół, aż do kącika ust, wciąż gorących i nabrzmiałych od pocałunków.
- Cokolwiek zechcesz, hyung.

niedziela, 20 stycznia 2013

Tytuł: Someone else
Pairing: SeKai/HunHan
Długość: one-shot, około 4000 słów
Rating: +18

AN: To moje pierwsze opowiadanie od baaaardzo bardzo dawna, dlatego też liczę na wyrozumiałość względem błędów, które z pewnością się gdzieś pojawiły i mam nadzieję, że wszystkim się spodoba. Dedykuję je mojemu kochanemu oppie, który jak nikt inny inspiruje mnie do pisania mniej i bardziej dziwnych rzeczy oraz Mangi, która tak jak oppa dokonała niemożliwego i sprawiła, że zaczęłam lubić SeKai trochę bardziej.
A teraz... ENJOY! 






Dźwięki muzyki i okrzyki tysięcy fanów rozbrzmiewające w hali mieszały się ze sobą, tworząc wybuchową mieszkankę, wręcz rozsadzającą jego głowę. Atakowały go z każdej strony, a jednocześnie miał wrażenie, że znajdowały się gdzieś w oddali, przepływając tuż obok. Sehun kiwał się na boki, machając do tłumu ludzi nie posiadających dla niego twarzy czy tożsamości, z wyuczonym uśmiechem i perfekcyjnie udawanym entuzjazmem. Światła reflektorów sprawiały, że musiał mrużyć oczy by cokolwiek zobaczyć, spacerując po gęsto zaścielonej srebrnym konfetti scenie.
Sam nie wiedział kiedy za szyję objęła go ręka Chanyeola, a jego roześmiana i szczera twarz na której malowało się szczęście sprawiła, że sam poczuł nagły przypływ euforii. Po chwili jednak i ona ustąpiła drapaniu w gardle i lekkiemu kłuciu gdzieś wewnątrz klatki piersiowej, gdy jego zmęczony wzrok zarejestrował najpierw znajomą burzę niesfornych blond włosów, a zaraz potem rękę ich właściciela, zaciśniętą na czyjejś talii. Jakby wyczuwając na sobie wzrok chłopaka, Luhan odwrócił ku niemu głowę i ich spojrzenia na krótką chwilę się spotkały. Sehun miał wrażenie, jakby wszystko wokół niego zatrzymało się, zupełnie tak jak gdyby sam stał się częścią filmu odtwarzanego w zwolnionym tempie. Twarz blondyna rozjaśniał łagodny uśmiech, a oczy błyszczały od świateł lamp znajdujących się nad ich głowami. Sehun nie potrafił oderwać od niego wzroku, nawet wtedy gdy Luhan zaśmiał się z żartów stojącego obok Yixinga, który ni stąd ni z owąd nagle pojawił się u jego boku.
Tymczasem wszystko wokół niego zdawało się wirować coraz szybciej, a sam Sehun poczuł się nagle jeszcze bardziej zagubiony.



- Nie jest ci zimno?
Pytanie Jongina zawisło gdzieś próżni, gdy Sehun wychylał się przez metalową barierkę na tarasie, opierając o nią łokciami. Chłopak umyślnie zignorował starszego, obserwując panoramę miasta spod lekko zmrużonych powiek. Istotnie, było mu zimno, jednak nie przejmował się tym, tak samo jak nie przejmował się w tym momencie niczym innym. Albo przynajmniej to starał się sobie wmówić od dobrych kilkunastu lub kilkudziesięciu minut, które samotnie spędził na bezmyślnym gapieniu się przed siebie.
Jongin z kolei zdawał się zupełnie nie przejmować tym, że Sehun nie ma ochoty przebywanie w jego towarzystwie. Podszedł do barierki i stanął tuż obok niego, z lekko ironicznym, tak charakterystycznym dla swojej osoby uśmiechem błąkających się po ustach.
- Jesteś kretynem, jeśli zamierzasz spędzić tu całą noc. Pomijam fakt, że z na własne życzenie odpuszczasz sobie imprezę, ale jeśli wydaje ci się, że unikniesz przeziębienia, to…
- Zamknij się, błagam – zniecierpliwiony chłopak odwrócił się do niego, z irytacją marszcząc czoło. – Nie prosiłem, żebyś tu przychodził, a tym bardziej prawił mi rady. Nie przyszło ci do głowy, że może wolę być sam?
Ostatnie słowo, które wymówił Sehun było ledwie słyszalne, jednak najwyraźniej nie uszły uwadze Jongina, gdyż uśmiechnął się jeszcze szerzej, tym razem bez cienia wesołości. Jednocześnie wywrócił teatralnie oczami, znów skupiając spojrzenie na twarzy młodszego chłopaka.
- Nie jestem na tyle głupi, żeby tego nie zauważyć, jeśli to masz na myśli. Ale wyobraź sobie, że byłoby mi nie na rękę, podobnie jak zresztą reszcie zespołu, branie na siebie twojej roboty podczas występów, gdybyś się przypadkiem rozchorował – mówiąc to, odwrócił się bokiem do barierki, zaciskając na niej palce prawej dłoni. Metalowa powierzchnia okazała się lodowata pod jego dotykiem.
Z natury Jongin był niecierpliwy, dlatego też nie zamierzał w nieskończoność czekać na odpowiedź Sehuna, który z obojętnym wyrazem twarzy powrócił do obserwowania świateł w oddali, przypominających teraz zbiór rozmazanych, jaskrawych plam. Starał się powstrzymać drżenie ciała, nie chcąc pokazać, że jest mu zimno. Nawet taki odruch był dla niego oznaką słabości, której nigdy nie chciał pokazywać. Przed kimkolwiek.
-  Nie jestem głupi – powtórzył powoli – i ślepy też nie – pomijając szorstki ton, jego głos zabrzmiał dziwnie miękko. – Nie zamierzam nakłaniać cię do zwierzeń, Sehun-ah,  zresztą i tak nie mam ochoty ich słuchać… jednak zamarzanie tutaj i bicie się z myślami raczej nie ma sensu, prawda?
Sehun drgnął nieznacznie, po czym po chwili wahania odwrócił ku niemu głowę. Po tak długim czasie, spędzonym razem od dnia, w którym się poznali, Jongin bez trudu był w stanie rozpoznać niemalże każdą reakcję młodszego chłopaka. Paradoksalnie, im bardziej tamten starał się coś ukryć, tym bardziej dla niego wydawało się to oczywiste.
- Przynajmniej nie na trzeźwo – dodał, gdy chwila ciszy zaczęła się przedłużać, unosząc nieco brew. Z gardła Sehuna wydobyło się zduszone parsknięciem, gdy chłopak z niedowierzaniem malującym się na twarzy zachwiał się w miejscu. Jongin mimowolnie wyciągnął ku niemu rękę, jednak niemalże od razu opuścił ją z powrotem, gdy Sehun złapał się barierki.
- Czy mi się wydaje, czy jednak już coś piłeś? – zapytał go rozbawiony.
Blondyn prychnął cicho w odpowiedzi.
- Nie, i nie zamierzam. Przecież wiesz, że nam nie wolno. Sam dopiero co mnie pouczałeś o byciu odpowiedzialnym i dbaniu o własne zdrowie, a teraz proponujesz mi… - chłopak wyrzucał z siebie słowo za słowem, nie kontrolując niepożądanego seplenienia, które zawsze ujawniało się w chwili gdy był zdenerwowany lub zażenowany. W tym momencie odczuwał zarówno jedno, jak i drugie. – Nieważne. Jeśli ktoś tu jest kretynem, to tylko i wyłącznie ty.
Jongin przygryzł wargę, starając zatamować cisnące się na usta przekleństwo. Miał ochotę odwrócić się i odejść, nie przejmując młodszym chłopakiem, jednak w przypływie nagłego impulsu nachylił się i zacisnął palce wokół jego chudego nadgarstka. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, ruszył w stronę wyjścia z tarasu, nie zwalniając kroku pomimo szarpiącego ręką Sehuna, który w momencie przechodzenia przez próg podjął ostateczną próbę zaczepienia się o ścianę. Gdyby nie zniecierpliwienie mieszające się z irytacją, Jongin mógłby nawet zareagować śmiechem na ten widok. 
- Nie rób cyrku, właź! – syknął w stronę przyjaciela, i nie czekając na jego reakcję, użył całej swojej siły by wepchnąć go do środka i od razu zatrzasnąć duże,  metalowe drzwi.
Korytarz hotelu, w którym się znaleźli, pogrążony był w mroku, a jedynym źródłem światła była słabo paląca się żarówka kilkanaście metrów dalej. Mimo iż świecił on pustkami, ściany aż pulsowały od niewyobrażalnego hałasu dobiegającego z parteru, gdzie świętowano zakończenie trwającej kilka tygodni trasy koncertowej SM TOWN. Sehun oparł się o ścianę zwieszając głowę i palcami obu rąk łapiąc się za brzuch; z trudem łapał oddech, zupełnie tak jakby opuszczenie tarasu było długodystansowym biegiem, który pozbawił go sił i energii.
Jongin westchnął głośno, wsuwając własne dłonie do kieszeni złoto-czarnych spodni. Nie oglądając się więcej za młodszym chłopakiem, ruszył korytarzem w kierunku schodów prowadzących na wszystkie piętra hotelu. Czuł narastającą złość, sam nie wiedział czemu właściwie udał się na ten cholerny taras i tym samym zmarnował dobre kilkanaście minut swojego życia, na użeranie się z tym dzieciakiem mającym jego dobre intencje w głębokim poważaniu. Z irytacją odgarnął opadające na oczy włosy, przygryzając mocno dolną wargę.
- Kai, zaczekaj! – wołanie Sehuna zaskoczyło go. Posłuchał i zatrzymał się, czekając aż chłopak nadrobi dzielący ich dystans kilkunastu metrów. Był zdziwiony nie tyle przez to, iż młodszy zdecydował się za nim pójść, lecz głównie dlatego, że posłużył się jego pseudonimem. Jak do tej pory Sehun raczej tego nie robił, pomijając chwile gdy Jongin miewał swoje napady wściekłości, gdy nikt z zespołu poza Sehunem nie kwapił się do uspokojenia sytuacji i to właśnie jemu przypadała niewdzięczna rola udobruchiwania chłopaka.
Sehun przystanął u jego boku i przez krótką, trwającą góra klika sekund chwilę, patrzyli na siebie w milczeniu. W końcu brunet kiwnął głową, a jego wargi poruszyły się, gdy nie wydając z siebie głosu wymówił zaledwie jedno słowo. „Chodź.”
Jongin bez zastanowienia wszedł na schody prowadzące piętro wyżej, jednak blondyn znów się zatrzymał, z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrując się w coś, co pozostawało poza zasięgiem wzroku starszego chłopaka, który w tym momencie wzniósł oczy ku sufitowi, starając się ratować resztki topniejącej cierpliwości.
- Możesz tam pójść i na własne oczy przekonać się, że bardzo dobrze bawi się bez Ciebie, – w tym momencie twarz bruneta wykrzywił nieznaczny grymas -  a potem wrócić na ten cholerny taras i spędzić tam resztę nocy pozwalając, by zamarzł ci twój pieprzony tyłek. Możesz też podjąć słuszną decyzję i wziąć się w końcu w garść, pójść ze mną do pokoju i pomóc mi w pozbyciu tego, co tam schowałem – Kai mówił szybko, jednocześnie cedząc każde wypowiedziane przez siebie słowo.
Sehun po raz ostatni spojrzał na schody prowadzące na parter gdzie impreza trwała w najlepsze, po czym na raz przeskoczył kilka stopni i podążył śladem Jongina. Aż do momentu gdy zamknęły się za nimi drzwi pokoju numer dwieście cztery, żaden z nich nie wypowiedział już ani słowa.



Z lekkim, nieco pobłażliwym uśmiechem błąkającym się po wargach, Luhan przyglądał się wygłupom Baekhyuna i Kyungsoo, którzy po kilku drinkach poczuli się na tyle swobodnie, by wyjść na środek zatłoczonej sali i zaprezentować wszystkim znajdującym się na niej ludziom swoje umiejętności taneczne. Nie byłoby w tym zapewne niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że tańczyli do choreografii jednego z żeńskich zespołów, robiąc to przy okazji o wiele lepiej, niż którakolwiek z dziewczyn do niego należących. Baekhyun mając zamknięte oczy i odchyloną do tyłu głowę kręcił biodrami w dość sugestywny sposób, celując palcem w kierunku sufitu. Policzki Kyungsoo w całości pokryte były rumieńcem zdradzającym zażenowanie, jednak ilość spożytego wcześniej alkoholu najwyraźniej wystarczyła by dodać mu odwagi. Nie był jednak na tyle pijany, żeby stracić poczucie rytmu i już po chwili ruchy jego i Baekhyuna idealnie się synchronizowały. Dość szybko ich improwizowany występ zebrał niemałą widownię i ludzie, którzy do tej pory ciasno tłoczyli się na parkiecie, już po chwili rozstąpili się na boki. Chanyeol, do tej pory siedzący po prawej stronie Luhana, momentalnie zerwał się z miejsca i zaśmiewając się w niebogłosy zaczął nagrywać tańczących kolegów swoim telefonem. Wypił zdecydowanie więcej niż którykolwiek inny członek zespołu, dlatego utrzymanie pozycji pionowej stanowiło dla niego nie lada wyzwanie.
Po drugiej stronie sali, Yixing i Tao siedzieli przy barze i dyskutowali o czymś z kelnerką, a stojący obok Kris z obojętną miną sączył ze swojego kieliszka jakiś trunek. Co chwila zerkał na pozostałą dwójkę, jednak żaden z nich zdawał się tego nie zauważać. Znając lidera, Luhan mógł być pewien iż ten stara się mieć pod kontrolą ilość wypitego przez nich alkoholu.
Sam Luhan nie czuł potrzeby skorzystania z okazji i w rękach zamiast lampki wina lub kufla z piwem trzymał szklankę z wodą. Powoli obracał ją w dłoni, raz za razem wracając myślami do chłopaka, którego od dłuższego czasu nie był w stanie wypatrzyć w tłumie ludzi znajdujących się w sali. Z każdą upływającą minutą odczuwał coraz większe zaniepokojenie.
- A ty co, nie pijesz? – Xiumin opadł na wolne miejsce przy Luhanie, jednocześnie lekko klepiąc go po ramieniu. Koreańczyk uśmiechnął się do niego pokrzepiająco, upijając kilka łyków wina ze swojego kieliszka. Ani na moment nie spuścił wzroku z twarzy przyjaciela
- Nie mam ochoty – Luhan wzruszył ramionami, odpowiadając lekkim wykrzywieniem warg, które w zamierzeniu zapewne miały przypominać uśmiech.
Xiumin westchnął cicho, pochylając się nad stolikiem i opierając o niego łokciami, położył swój kieliszek na blacie.
- Przecież widzę, że coś cię gryzie. O co chodzi? – mówił powoli, wyraźnie wymawiając każde słowo. Jego chiński wciąż zdominowany był przez koreański akcent, którego nie były w stanie wykorzenić długie godziny ćwiczeń i rozmów z innymi członkami zespołu. Słysząc, jak chłopak starannie wymawia każdą sylabę, Luhan nie mógł powstrzymać szerokiego i tym razem niewymuszonego uśmiechu.
- Martwię się o Sehuna. Ostatnio mam wrażenie jakby… - Luhan zawahał się, spoglądając na swoje dłonie i biorąc głęboki oddech, zanim powtórzył cicho - … jakby mnie unikał. Niby wszystko jest jak zawsze, ale znam go na tyle, żeby wiedzieć, że coś się dzieje. Rzecz w tym, że nie wiem co. A teraz gdzieś zniknął i ja… - znów urwał.
Baozi kiwnął głową w zamyśleniu, podczas gdy blondyn uniósł swoją szklankę do ust i powoli upił kilka łyków wody, błądząc wzrokiem po sali. Xiumin przyglądał mu się w milczeniu, wiedząc, iż przyjaciel nie powie już nic więcej. Tymczasem Baekhyun i Kyungsoo zakończyli swój występ, uzyskując gorące owacje od niemałej grupy obserwatorów.
- Chodź, teraz my się popiszemy – Baozi złapał Luhana za rękę i pociągnął go w stronę parkietu. Na sali momentalnie zrobiło się ciemniej, gdy ktoś wyłączył część lamp będących źródłem światła. Gdy z głośników popłynęły dźwięki kolejnej piosenki, myśli Luhana mimowolnie przestały krążyć wokół Sehuna i jego głowa zrobiła się przyjemnie lekka.



Sehun miał ochotę przetrzeć oczy z niedowierzania na widok ilości butelek w jednej z szuflad komody znajdującej się w pokoju Jongina. Widząc szok malujący się na twarzy młodszego, Kai roześmiał się głośno, kręcąc głową.
- Chcesz mi powiedzieć, że nikt nie zauważył braku takiej ilości alkoholu? – wyjąkał, palcami przesuwając po etykiecie jednej z butelek. Szybko jednak cofnął rękę, robiąc kilka kroków w tył i opadając na jedno z łóżek. Przyglądał się brunetowi, który marszcząc nieznacznie nos, wciąż wpatrywał się w istny arsenał alkoholu wewnątrz szuflady.
- Może tak, może nie – ton głosu Jongina jednoznacznie wskazywał na to, że niewiele przejmuje się tym, co tak bardzo zajmowało Sehuna. – Wolisz wino czy wódkę?
- Wino.
Gdy butelka drogiego, czerwonego wina została otwarta wydobytym z walizki Jongina otwieraczem, ten upił z niej porządny łyk trunku, a następnie otarł wargi wierzchem dłoni i podał ją młodszemu chłopakowi. Jego twarz rozjaśniał szeroki uśmiech.
- Niestety nie miałem czasu zawracać sobie głowy pożyczeniem kieliszków, więc musisz pić z butelki – powiedział, zamykając szufladę i siadając na łóżku obok blondyna.
Sehun kiwnął głową, podnosząc ją do ust i pijąc niespodziewanie łapczywie. Jongin nie odezwał się słowem, ale uniósł brew, przyglądając mu się z ciekawością.
Po upływie niespełna kwadransa, na podłodze leżała już jedna pusta butelka, a druga krążyła z rąk do rąk. W pewnym momencie brunet wstał i podszedł do drzwi, przekręcając kilkukrotnie tkwiący w nich klucz. „Lepiej, żeby nikt nas nie nakrył.” Sehun nie mógł się z nim nie zgodzić.
Czuł ciepło rozlewające się po całym ciele, a wszystko wokół niego zdawało się falować. Z każdym kolejnym łykiem szumy w jego głowie zdawały się nasilać, jednak nie na tyle, by chciał przestać pić. Trunek rozgrzewał każdą komórkę jego ciała i spychał nękające go wcześniej myśli gdzieś na poza granicę nieświadomości. 
Nawet nie zauważył, gdy Kai znów usiadł obok, tym razem jeszcze bliżej niż wcześniej. Nie zauważył także, że trzymana przez niego butelka nieco się obsunęła, przez co trochę wina spłynęło mu po wargach i brodzie.
Starszy chłopak parsknął śmiechem, momentalnie wyciągając niemalże pustą już butelkę z rąk przyjaciela. Położył ją pod komodą, w odległości na tyle dużej, by żaden z nich przypadkiem jej nie przewrócił. Reakcje Sehuna spowolniły się na tyle, że w tym czasie zdążył jedynie obrócić głowę i posłać Jonginowi zdziwione spojrzenie.
Oczy bruneta błyszczały, gdy przez chwilę mu się przyglądał, szczerząc zęby w uśmiechu. W końcu jednak uniósł lewą rękę i kciukiem zaczął ścierać pozostałości wina z jego brody.
I nagle wszystko co otaczało Sehuna i było częścią tego pokoju przestało falować i zatrzymało się w miejscu, gdy Kai pochylił się i objąwszy jego twarz palcami obu dłoni, przycisnął swoje wargi do jego ust.
W pierwszej chwili chcąc go odepchnąć oparł ręce na jego klatce piersiowej, jednak ciało Sehuna zareagowało za niego. Poddał się naciskowi gorących warg i mimowolnie rozchylił swoje, nie mogąc powstrzymać cichego jęku. Jongin znów zaśmiał się cicho, przesuwając językiem po dolnej wardze Sehuna i pozbywając się resztek słodkiego trunku.
Blondyn zacisnął palce na koszulce Jongina i przyciągnął go bliżej, przechylając nieco głowę, tym samym jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Chociaż czuł panikę i niedowierzanie, nie potrafił przerwać tego, co właśnie działo się między nimi. Serce łomotało Sehunowi w piersiach, gdy ich języki starły się ze sobą w nagłej walce o dominację. Jednocześnie chłopa wciąż czuł smak wina wewnątrz swoich ust.
Gdy dłonie starszego wsunęły się pod materiał jego koszuli, coś kazało mu się odsunąć i tak też zrobił. Kai zmarszczył brwi, podejmując próbę złapania wargami jego ust, po to by kontynuować przerwaną pieszczotę, jednak Sehun odwrócił od niego twarz.
- Ja… nie mogę – wymamrotał, unikając patrzenia Jonginowi w oczy. Cisza, która zapadła między nimi, zdawała się być ciężka i dusząca, niczym gruby koc. Gdy Sehun odważył się znów na niego spojrzeć, zaskoczył go łagodny wyraz twarzy bruneta i osobliwy, nieco pobłażliwy uśmiech, którego nigdy wcześniej u niego nie widział. Chcąc przerwać tę krępującą sytuację podniósł się z łóżka i od razu ruszył w stronę drzwi.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo drugi raz tego nie powtórzę. Musiałbym być ślepy, żeby czegoś nie zauważyć – dziwna nuta w głosie Jongina sprawiła, że chłopak zatrzymał się z palcami zaciśniętymi na klamce, w zupełności zapominając, że drzwi są zamknięte na klucz.
- Już dawno domyśliłem się, co się z Tobą dzieje. Domyślasz się czemu? Pewnie nie – głos bruneta rozległ się tuż nad jego uchem, gdy Kai przystanął za jego plecami. Sehun czuł gorący oddech na swoim policzku, gdy wargi starszego chłopaka poruszały się z każdym kolejnym wypowiadanym przez niego słowem.
- Ja też pragnę kogoś, kogo nie mogę mieć.
Miał wrażenie, jakby ktoś wbił mu pięść prosto w brzuch. Odwrócił się przodem do przyjaciela, a dystans między nimi był tak mały, że ich twarze niemal się stykały.
- Tak jest od samego początku i raczej nic nie wskazuje na to, żeby coś miało się zmienić, prawda, Sehunnie? Nie wiem jak ty, ale ja wolałbym chociaż na chwilę o tym zapomnieć – Kai uśmiechnął się kpiąco, uważnie przyglądając się każdemu grymasowi czy drgnięciu na jego twarzy. Sehun przełknął ślinę nieco zbyt głośno, nie wytrzymując ciążącego na nim spojrzenia ciemnych oczu.
- Zresztą… to tylko pieprzenie.
Wszystkie myśli, obawy i wątpliwości, które zabrał ze sobą alkohol, uderzyły w niego ze zdwojoną siłą. Jednocześnie dotarł do niego sens wypowiedzianych przez Jongina słów i po chwili zastanowienia, trwającej ledwie ułamki sekund, podjął decyzję.
Tym razem to on przyciągnął do siebie bruneta i przyciskając usta do jego ust, wsuwając długie palce w jego włosy. Kai nie marnując już ani chwili przycisnął go do drzwi, zębami ocierając się o dolną wargę młodszego. Całowali się przez kilka długich minut nie pozwalając sobie na zaczerpnięcie choćby krótkiego oddechu.  Za każdym razem gdy Jongin ocierał się kroczem o materiał spodni Sehuna, ten czuł przebiegające wzdłuż kręgosłupa dreszcze. To wszystko co działo było dla niego tak niedorzeczne i nieprawdopodobne, że nie miał czasu tego analizować. Zresztą i tak byłoby to niemożliwe, gdyż każda myśl, która pojawiła się w jego głowie, momentalnie gdzieś uciekała, wyparta przez ciche jęki wydobywające się z gardła. Poddając się chwili i kierującym nim instynktom, Sehun nie zauważył nawet, gdy jego dłonie zaczęły przesuwać się w dół klatki piersiowej Jongina. Brunet uśmiechnął się nie przerywając pocałunku, gdy palce chłopaka zacisnęły się na materiale jego koszuli, zdecydowanym ruchem szarpiąc go ku górze. Nie zastanawiając się nad tym długo, odsunął się unosząc ręce i pozwalając, by Sehun pozbawił go tej części garderoby. Dotyk ciepłych, nieco szorstkich dłoni na ciele Jongina sprawiły, że krew w jego żyłach zaczęła krążyć jeszcze szybciej. Gdy jego koszula wylądowała gdzieś na podłodze, Kai nie zwlekał już ani chwili dłużej. Pochylając się nad Sehunem napierał na niego całym swoim ciężarem, z satysfakcją wsłuchując się w każdy jęk i westchnienie wydobywające się z jego ust. Wodził wargami po gorącej szyi chłopaka, pozwalając swoim dłoniom błądzić po każdym skrawku znajdującego się pod nim ciała. Język Jongina zostawiał mokry ślad na jego skórze, wciąż pulsującej pod dotykiem jego ust. Choć Sehun czuł się zażenowany dźwiękami, które same wydobywały się z wnętrza jego gardła, nie był w stanie ich powstrzymać. Zbyt długo dusił w sobie pragnienia, które teraz miały szansę zostać zaspokojone.
Jongin nie byłby sobą, gdyby nie spróbował jeszcze bardziej się nim zabawić.
- Wiesz, ciekawi mnie to... – koniuszkiem języka przesunął po płatku jego ucha, powodując kolejny, gardłowy jęk - …co byś zrobił, gdyby na moim miejscu był… on?
Palce należące do starszego chłopaka dość sprawnie rozprawiły się z guzikami jego koszuli, by następnie wsunąć się pod gładki materiał i zacząć badać każdy centymetr mlecznobiałej klatki piersiowej. Paznokcie Jongina zostawiały na niej czerwone ślady, gdy dłonie powoli przesuwały się ku dołowi wzdłuż boków Sehuna. Dość niespodziewanie młodszy chłopak odepchnął od siebie bruneta, przez chwilę nie mogąc opanować ciężkiego, płytkiego oddechu. Spojrzenie jego pociemniałych od pożądania oczu sprawiło, że na krótką chwilę sam Kai zapomniał, jak się oddycha. 
- Co bym zrobił? – ochrypły śmiech Sehuna przyprawił Jongina o dreszcze. Zanim jednak zdążył mu odpowiedzieć, chłopak złapał go za ramiona i odwrócił, przypierając do drzwi.
Sam Sehun opadł przed nim na kolana, kładąc dłonie na wystających biodrach bruneta. Kai odetchnął głośno, zaskoczony nagłym przejęciem inicjatywy przez blondyna, który z pół-przymkniętymi oczami wodził wargami po jego brzuchu. Sehun zsunął jedną rękę na krocze Jongina i z lekkim uśmieszkiem zaczął pocierać je przez materiał spodni, które nagle wydały się być Jonginowi cholernie ciasne.
- Sehun…
- Zamknij się.
W ułamku sekund palce Sehuna uporały się z zamkiem spodni, które już po chwili leżały na podłodze gdzieś w tyle, razem z resztą ich ubrań. Starszy chłopak nie czuł się zażenowany spojrzeniem młodszego, który z błyszczącymi oczami przyglądał się jego maksymalnie nabrzmiałym bokserkom, miejscami przemoczonym od ciążącej w środku zawartości.
- Wydawało mi się, że jesteś bardziej cierpliwy… - zaśmiał się Sehun, przygryzając dolną wargę i spoglądając mu w oczy z uniesioną brwią. Kai sapnął cicho, zirytowany utratą kontroli nie tylko nad sytuacją.
Nie miał jednak prawa narzekać, kiedy blondyn zsunął z niego ostatnią część garderoby. Czując chłodne powietrze na swoim członku, Kai głośno wciągnął powietrze, czekając na kolejny ruch Sehuna. Ten przechylił głowę nieznacznie, z coraz szerszym uśmiechem wpatrując się w jego coraz bardziej zarumienioną twarz. „Wyhodowałem żmiję,” pomyślał Jongin, starając się zapanować nad zbyt szybko unoszącą się i opadającą klatką piersiową.
Sehun bardzo powoli przesunął dwoma palcami wzdłuż penisa Jongina, od podstawy po sam czubek, po czym bardzo powoli pochylił głowę i objął go wargami. Kai był niemal pewny, że to pierwszy raz, gdy blondyn zaspokaja w ten sposób drugiego mężczyznę, a jednak Sehun z pełną świadomością wymierzał mu torturę za torturą, pieszcząc go w tak delikatny i leniwy sposób.
- Sehun, do cholery… - sapnął, zanurzając palce w jego jasnych włosach. Sehun pochylił się bardziej, biorąc go w całości do ust. Język młodszego chłopaka przesuwał się w górę i w dół w coraz szybszym tempie, doprowadzającym Jongina do granicy wytrzymałości. Dotyk długich, zimnych palców na wewnętrznej stronie ud kontrastował z miękkimi, gorącymi wargami i językiem na jego członku, sprawiając, iż pokój zaczął wirować mu przed oczami, z każdą upływającą sekundą ciemniejąc coraz bardziej. Jongin jęczał głośno, popychając głowę Sehuna ku dołowi, chcąc poczuć go jeszcze głębiej, niż dotąd. Głębiej i mocniej.
Nim ciemność pod powiekami Jongina ustąpiła eksplozji gwiazd zwiastującej orgazm, młodszy chłopak odsunął się od niego, powoli podnosząc się z podłogi i nie spuszczając przy tym wzroku z na wpół przytomnej twarzy Kai’a.
- Skoro to tylko pieprzenie, to po co dłużej zwlekać? – zapytał Sehun, przesuwając językiem po wciąż nabrzmiałych wargach i niespiesznie cofając się w stronę łóżka.
Pewnych rzeczy Jonginowi nie trzeba było powtarzać dwa razy.



- Lulu? Wszystko w porządku?
Wyraz twarzy Luhana, który z nieodgadnionym spojrzeniem wpatrywał się nieokreślony punkt gdzieś ponad głową Xiumina nie wskazywał jednoznacznie, iż blondynowi coś dolega. Zdradzał go jednak prawie niezauważalnie drżący podbródek oraz duże, szkliste oczy. Oczy stanowiły ten element urody Luhana, który zawsze zwracał uwagę innych i wprawiał ich w zachwyt, jednak dla niego były pułapką, przemycającą prawdę o jego emocjach, obnażającą go ze wszystkich uczuć, których nie chciał pokazywać.  Baozi, widząc jak jego szczupłe palce mocno zaciskają się na poręczy schodów, nie musiał zadawać swojego pytania jeszcze raz.
- Tańczyliśmy, a ty tak nagle zniknąłeś, a potem nigdzie nie mogłem cię znaleźć... Zacząłem się martwić. Czy ty… - urwał, przysuwając się do młodszego chłopaka.
- Poszedłeś szukać Sehuna, prawda? Znalazłeś go?
Na dźwięk tego imienia Luhan poruszył się, mrugając szybko, zupełnie tak jakby nagle wyrwał się z letargu. Uśmiechnął się do niego i Xiumin także odpowiedział mu uśmiechem, jednak nie dał się zwieść nagłemu ożywieniu przyjaciela. Zbyt dobrze go znał.
- Wiem gdzie jest. I wiem, że nie muszę się już martwić – parsknął śmiechem, który przyprawił Koreańczyka o nerwowe drapanie w gardle. Blondyn wzruszył ramionami, wymijając go i kierując swoje kroki z powrotem ku sali, gdzie impreza trwała w najlepsze. Marszcząc brwi, Baozi jeszcze raz spojrzał w stronę korytarza, w którym przed kilkoma minutami wpadł na swojego przyjaciela, zupełnie tak jakby spodziewał się ujrzeć tam coś niepokojącego.
Luhan złapał go za przegub i mocno pociągnął za sobą, zbiegając po schodach w dół. Śmiech młodszego chłopaka jeszcze przez jakiś czas dźwięczał starszemu w uszach, gdy tamten wpadł na metalowe drzwi za którymi rozbrzmiewała głośna muzyka, mocno je popychając.
- Pora na lampkę wina, Baozi. Albo najlepiej czegoś mocniejszego. Idziemy? – oczy Luhana błyszczały w półmroku.
Xiumin wcale nie był pewien, czy to aby na pewno dobry pomysł.