niedziela, 20 stycznia 2013

Tytuł: Someone else
Pairing: SeKai/HunHan
Długość: one-shot, około 4000 słów
Rating: +18

AN: To moje pierwsze opowiadanie od baaaardzo bardzo dawna, dlatego też liczę na wyrozumiałość względem błędów, które z pewnością się gdzieś pojawiły i mam nadzieję, że wszystkim się spodoba. Dedykuję je mojemu kochanemu oppie, który jak nikt inny inspiruje mnie do pisania mniej i bardziej dziwnych rzeczy oraz Mangi, która tak jak oppa dokonała niemożliwego i sprawiła, że zaczęłam lubić SeKai trochę bardziej.
A teraz... ENJOY! 






Dźwięki muzyki i okrzyki tysięcy fanów rozbrzmiewające w hali mieszały się ze sobą, tworząc wybuchową mieszkankę, wręcz rozsadzającą jego głowę. Atakowały go z każdej strony, a jednocześnie miał wrażenie, że znajdowały się gdzieś w oddali, przepływając tuż obok. Sehun kiwał się na boki, machając do tłumu ludzi nie posiadających dla niego twarzy czy tożsamości, z wyuczonym uśmiechem i perfekcyjnie udawanym entuzjazmem. Światła reflektorów sprawiały, że musiał mrużyć oczy by cokolwiek zobaczyć, spacerując po gęsto zaścielonej srebrnym konfetti scenie.
Sam nie wiedział kiedy za szyję objęła go ręka Chanyeola, a jego roześmiana i szczera twarz na której malowało się szczęście sprawiła, że sam poczuł nagły przypływ euforii. Po chwili jednak i ona ustąpiła drapaniu w gardle i lekkiemu kłuciu gdzieś wewnątrz klatki piersiowej, gdy jego zmęczony wzrok zarejestrował najpierw znajomą burzę niesfornych blond włosów, a zaraz potem rękę ich właściciela, zaciśniętą na czyjejś talii. Jakby wyczuwając na sobie wzrok chłopaka, Luhan odwrócił ku niemu głowę i ich spojrzenia na krótką chwilę się spotkały. Sehun miał wrażenie, jakby wszystko wokół niego zatrzymało się, zupełnie tak jak gdyby sam stał się częścią filmu odtwarzanego w zwolnionym tempie. Twarz blondyna rozjaśniał łagodny uśmiech, a oczy błyszczały od świateł lamp znajdujących się nad ich głowami. Sehun nie potrafił oderwać od niego wzroku, nawet wtedy gdy Luhan zaśmiał się z żartów stojącego obok Yixinga, który ni stąd ni z owąd nagle pojawił się u jego boku.
Tymczasem wszystko wokół niego zdawało się wirować coraz szybciej, a sam Sehun poczuł się nagle jeszcze bardziej zagubiony.



- Nie jest ci zimno?
Pytanie Jongina zawisło gdzieś próżni, gdy Sehun wychylał się przez metalową barierkę na tarasie, opierając o nią łokciami. Chłopak umyślnie zignorował starszego, obserwując panoramę miasta spod lekko zmrużonych powiek. Istotnie, było mu zimno, jednak nie przejmował się tym, tak samo jak nie przejmował się w tym momencie niczym innym. Albo przynajmniej to starał się sobie wmówić od dobrych kilkunastu lub kilkudziesięciu minut, które samotnie spędził na bezmyślnym gapieniu się przed siebie.
Jongin z kolei zdawał się zupełnie nie przejmować tym, że Sehun nie ma ochoty przebywanie w jego towarzystwie. Podszedł do barierki i stanął tuż obok niego, z lekko ironicznym, tak charakterystycznym dla swojej osoby uśmiechem błąkających się po ustach.
- Jesteś kretynem, jeśli zamierzasz spędzić tu całą noc. Pomijam fakt, że z na własne życzenie odpuszczasz sobie imprezę, ale jeśli wydaje ci się, że unikniesz przeziębienia, to…
- Zamknij się, błagam – zniecierpliwiony chłopak odwrócił się do niego, z irytacją marszcząc czoło. – Nie prosiłem, żebyś tu przychodził, a tym bardziej prawił mi rady. Nie przyszło ci do głowy, że może wolę być sam?
Ostatnie słowo, które wymówił Sehun było ledwie słyszalne, jednak najwyraźniej nie uszły uwadze Jongina, gdyż uśmiechnął się jeszcze szerzej, tym razem bez cienia wesołości. Jednocześnie wywrócił teatralnie oczami, znów skupiając spojrzenie na twarzy młodszego chłopaka.
- Nie jestem na tyle głupi, żeby tego nie zauważyć, jeśli to masz na myśli. Ale wyobraź sobie, że byłoby mi nie na rękę, podobnie jak zresztą reszcie zespołu, branie na siebie twojej roboty podczas występów, gdybyś się przypadkiem rozchorował – mówiąc to, odwrócił się bokiem do barierki, zaciskając na niej palce prawej dłoni. Metalowa powierzchnia okazała się lodowata pod jego dotykiem.
Z natury Jongin był niecierpliwy, dlatego też nie zamierzał w nieskończoność czekać na odpowiedź Sehuna, który z obojętnym wyrazem twarzy powrócił do obserwowania świateł w oddali, przypominających teraz zbiór rozmazanych, jaskrawych plam. Starał się powstrzymać drżenie ciała, nie chcąc pokazać, że jest mu zimno. Nawet taki odruch był dla niego oznaką słabości, której nigdy nie chciał pokazywać. Przed kimkolwiek.
-  Nie jestem głupi – powtórzył powoli – i ślepy też nie – pomijając szorstki ton, jego głos zabrzmiał dziwnie miękko. – Nie zamierzam nakłaniać cię do zwierzeń, Sehun-ah,  zresztą i tak nie mam ochoty ich słuchać… jednak zamarzanie tutaj i bicie się z myślami raczej nie ma sensu, prawda?
Sehun drgnął nieznacznie, po czym po chwili wahania odwrócił ku niemu głowę. Po tak długim czasie, spędzonym razem od dnia, w którym się poznali, Jongin bez trudu był w stanie rozpoznać niemalże każdą reakcję młodszego chłopaka. Paradoksalnie, im bardziej tamten starał się coś ukryć, tym bardziej dla niego wydawało się to oczywiste.
- Przynajmniej nie na trzeźwo – dodał, gdy chwila ciszy zaczęła się przedłużać, unosząc nieco brew. Z gardła Sehuna wydobyło się zduszone parsknięciem, gdy chłopak z niedowierzaniem malującym się na twarzy zachwiał się w miejscu. Jongin mimowolnie wyciągnął ku niemu rękę, jednak niemalże od razu opuścił ją z powrotem, gdy Sehun złapał się barierki.
- Czy mi się wydaje, czy jednak już coś piłeś? – zapytał go rozbawiony.
Blondyn prychnął cicho w odpowiedzi.
- Nie, i nie zamierzam. Przecież wiesz, że nam nie wolno. Sam dopiero co mnie pouczałeś o byciu odpowiedzialnym i dbaniu o własne zdrowie, a teraz proponujesz mi… - chłopak wyrzucał z siebie słowo za słowem, nie kontrolując niepożądanego seplenienia, które zawsze ujawniało się w chwili gdy był zdenerwowany lub zażenowany. W tym momencie odczuwał zarówno jedno, jak i drugie. – Nieważne. Jeśli ktoś tu jest kretynem, to tylko i wyłącznie ty.
Jongin przygryzł wargę, starając zatamować cisnące się na usta przekleństwo. Miał ochotę odwrócić się i odejść, nie przejmując młodszym chłopakiem, jednak w przypływie nagłego impulsu nachylił się i zacisnął palce wokół jego chudego nadgarstka. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, ruszył w stronę wyjścia z tarasu, nie zwalniając kroku pomimo szarpiącego ręką Sehuna, który w momencie przechodzenia przez próg podjął ostateczną próbę zaczepienia się o ścianę. Gdyby nie zniecierpliwienie mieszające się z irytacją, Jongin mógłby nawet zareagować śmiechem na ten widok. 
- Nie rób cyrku, właź! – syknął w stronę przyjaciela, i nie czekając na jego reakcję, użył całej swojej siły by wepchnąć go do środka i od razu zatrzasnąć duże,  metalowe drzwi.
Korytarz hotelu, w którym się znaleźli, pogrążony był w mroku, a jedynym źródłem światła była słabo paląca się żarówka kilkanaście metrów dalej. Mimo iż świecił on pustkami, ściany aż pulsowały od niewyobrażalnego hałasu dobiegającego z parteru, gdzie świętowano zakończenie trwającej kilka tygodni trasy koncertowej SM TOWN. Sehun oparł się o ścianę zwieszając głowę i palcami obu rąk łapiąc się za brzuch; z trudem łapał oddech, zupełnie tak jakby opuszczenie tarasu było długodystansowym biegiem, który pozbawił go sił i energii.
Jongin westchnął głośno, wsuwając własne dłonie do kieszeni złoto-czarnych spodni. Nie oglądając się więcej za młodszym chłopakiem, ruszył korytarzem w kierunku schodów prowadzących na wszystkie piętra hotelu. Czuł narastającą złość, sam nie wiedział czemu właściwie udał się na ten cholerny taras i tym samym zmarnował dobre kilkanaście minut swojego życia, na użeranie się z tym dzieciakiem mającym jego dobre intencje w głębokim poważaniu. Z irytacją odgarnął opadające na oczy włosy, przygryzając mocno dolną wargę.
- Kai, zaczekaj! – wołanie Sehuna zaskoczyło go. Posłuchał i zatrzymał się, czekając aż chłopak nadrobi dzielący ich dystans kilkunastu metrów. Był zdziwiony nie tyle przez to, iż młodszy zdecydował się za nim pójść, lecz głównie dlatego, że posłużył się jego pseudonimem. Jak do tej pory Sehun raczej tego nie robił, pomijając chwile gdy Jongin miewał swoje napady wściekłości, gdy nikt z zespołu poza Sehunem nie kwapił się do uspokojenia sytuacji i to właśnie jemu przypadała niewdzięczna rola udobruchiwania chłopaka.
Sehun przystanął u jego boku i przez krótką, trwającą góra klika sekund chwilę, patrzyli na siebie w milczeniu. W końcu brunet kiwnął głową, a jego wargi poruszyły się, gdy nie wydając z siebie głosu wymówił zaledwie jedno słowo. „Chodź.”
Jongin bez zastanowienia wszedł na schody prowadzące piętro wyżej, jednak blondyn znów się zatrzymał, z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrując się w coś, co pozostawało poza zasięgiem wzroku starszego chłopaka, który w tym momencie wzniósł oczy ku sufitowi, starając się ratować resztki topniejącej cierpliwości.
- Możesz tam pójść i na własne oczy przekonać się, że bardzo dobrze bawi się bez Ciebie, – w tym momencie twarz bruneta wykrzywił nieznaczny grymas -  a potem wrócić na ten cholerny taras i spędzić tam resztę nocy pozwalając, by zamarzł ci twój pieprzony tyłek. Możesz też podjąć słuszną decyzję i wziąć się w końcu w garść, pójść ze mną do pokoju i pomóc mi w pozbyciu tego, co tam schowałem – Kai mówił szybko, jednocześnie cedząc każde wypowiedziane przez siebie słowo.
Sehun po raz ostatni spojrzał na schody prowadzące na parter gdzie impreza trwała w najlepsze, po czym na raz przeskoczył kilka stopni i podążył śladem Jongina. Aż do momentu gdy zamknęły się za nimi drzwi pokoju numer dwieście cztery, żaden z nich nie wypowiedział już ani słowa.



Z lekkim, nieco pobłażliwym uśmiechem błąkającym się po wargach, Luhan przyglądał się wygłupom Baekhyuna i Kyungsoo, którzy po kilku drinkach poczuli się na tyle swobodnie, by wyjść na środek zatłoczonej sali i zaprezentować wszystkim znajdującym się na niej ludziom swoje umiejętności taneczne. Nie byłoby w tym zapewne niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że tańczyli do choreografii jednego z żeńskich zespołów, robiąc to przy okazji o wiele lepiej, niż którakolwiek z dziewczyn do niego należących. Baekhyun mając zamknięte oczy i odchyloną do tyłu głowę kręcił biodrami w dość sugestywny sposób, celując palcem w kierunku sufitu. Policzki Kyungsoo w całości pokryte były rumieńcem zdradzającym zażenowanie, jednak ilość spożytego wcześniej alkoholu najwyraźniej wystarczyła by dodać mu odwagi. Nie był jednak na tyle pijany, żeby stracić poczucie rytmu i już po chwili ruchy jego i Baekhyuna idealnie się synchronizowały. Dość szybko ich improwizowany występ zebrał niemałą widownię i ludzie, którzy do tej pory ciasno tłoczyli się na parkiecie, już po chwili rozstąpili się na boki. Chanyeol, do tej pory siedzący po prawej stronie Luhana, momentalnie zerwał się z miejsca i zaśmiewając się w niebogłosy zaczął nagrywać tańczących kolegów swoim telefonem. Wypił zdecydowanie więcej niż którykolwiek inny członek zespołu, dlatego utrzymanie pozycji pionowej stanowiło dla niego nie lada wyzwanie.
Po drugiej stronie sali, Yixing i Tao siedzieli przy barze i dyskutowali o czymś z kelnerką, a stojący obok Kris z obojętną miną sączył ze swojego kieliszka jakiś trunek. Co chwila zerkał na pozostałą dwójkę, jednak żaden z nich zdawał się tego nie zauważać. Znając lidera, Luhan mógł być pewien iż ten stara się mieć pod kontrolą ilość wypitego przez nich alkoholu.
Sam Luhan nie czuł potrzeby skorzystania z okazji i w rękach zamiast lampki wina lub kufla z piwem trzymał szklankę z wodą. Powoli obracał ją w dłoni, raz za razem wracając myślami do chłopaka, którego od dłuższego czasu nie był w stanie wypatrzyć w tłumie ludzi znajdujących się w sali. Z każdą upływającą minutą odczuwał coraz większe zaniepokojenie.
- A ty co, nie pijesz? – Xiumin opadł na wolne miejsce przy Luhanie, jednocześnie lekko klepiąc go po ramieniu. Koreańczyk uśmiechnął się do niego pokrzepiająco, upijając kilka łyków wina ze swojego kieliszka. Ani na moment nie spuścił wzroku z twarzy przyjaciela
- Nie mam ochoty – Luhan wzruszył ramionami, odpowiadając lekkim wykrzywieniem warg, które w zamierzeniu zapewne miały przypominać uśmiech.
Xiumin westchnął cicho, pochylając się nad stolikiem i opierając o niego łokciami, położył swój kieliszek na blacie.
- Przecież widzę, że coś cię gryzie. O co chodzi? – mówił powoli, wyraźnie wymawiając każde słowo. Jego chiński wciąż zdominowany był przez koreański akcent, którego nie były w stanie wykorzenić długie godziny ćwiczeń i rozmów z innymi członkami zespołu. Słysząc, jak chłopak starannie wymawia każdą sylabę, Luhan nie mógł powstrzymać szerokiego i tym razem niewymuszonego uśmiechu.
- Martwię się o Sehuna. Ostatnio mam wrażenie jakby… - Luhan zawahał się, spoglądając na swoje dłonie i biorąc głęboki oddech, zanim powtórzył cicho - … jakby mnie unikał. Niby wszystko jest jak zawsze, ale znam go na tyle, żeby wiedzieć, że coś się dzieje. Rzecz w tym, że nie wiem co. A teraz gdzieś zniknął i ja… - znów urwał.
Baozi kiwnął głową w zamyśleniu, podczas gdy blondyn uniósł swoją szklankę do ust i powoli upił kilka łyków wody, błądząc wzrokiem po sali. Xiumin przyglądał mu się w milczeniu, wiedząc, iż przyjaciel nie powie już nic więcej. Tymczasem Baekhyun i Kyungsoo zakończyli swój występ, uzyskując gorące owacje od niemałej grupy obserwatorów.
- Chodź, teraz my się popiszemy – Baozi złapał Luhana za rękę i pociągnął go w stronę parkietu. Na sali momentalnie zrobiło się ciemniej, gdy ktoś wyłączył część lamp będących źródłem światła. Gdy z głośników popłynęły dźwięki kolejnej piosenki, myśli Luhana mimowolnie przestały krążyć wokół Sehuna i jego głowa zrobiła się przyjemnie lekka.



Sehun miał ochotę przetrzeć oczy z niedowierzania na widok ilości butelek w jednej z szuflad komody znajdującej się w pokoju Jongina. Widząc szok malujący się na twarzy młodszego, Kai roześmiał się głośno, kręcąc głową.
- Chcesz mi powiedzieć, że nikt nie zauważył braku takiej ilości alkoholu? – wyjąkał, palcami przesuwając po etykiecie jednej z butelek. Szybko jednak cofnął rękę, robiąc kilka kroków w tył i opadając na jedno z łóżek. Przyglądał się brunetowi, który marszcząc nieznacznie nos, wciąż wpatrywał się w istny arsenał alkoholu wewnątrz szuflady.
- Może tak, może nie – ton głosu Jongina jednoznacznie wskazywał na to, że niewiele przejmuje się tym, co tak bardzo zajmowało Sehuna. – Wolisz wino czy wódkę?
- Wino.
Gdy butelka drogiego, czerwonego wina została otwarta wydobytym z walizki Jongina otwieraczem, ten upił z niej porządny łyk trunku, a następnie otarł wargi wierzchem dłoni i podał ją młodszemu chłopakowi. Jego twarz rozjaśniał szeroki uśmiech.
- Niestety nie miałem czasu zawracać sobie głowy pożyczeniem kieliszków, więc musisz pić z butelki – powiedział, zamykając szufladę i siadając na łóżku obok blondyna.
Sehun kiwnął głową, podnosząc ją do ust i pijąc niespodziewanie łapczywie. Jongin nie odezwał się słowem, ale uniósł brew, przyglądając mu się z ciekawością.
Po upływie niespełna kwadransa, na podłodze leżała już jedna pusta butelka, a druga krążyła z rąk do rąk. W pewnym momencie brunet wstał i podszedł do drzwi, przekręcając kilkukrotnie tkwiący w nich klucz. „Lepiej, żeby nikt nas nie nakrył.” Sehun nie mógł się z nim nie zgodzić.
Czuł ciepło rozlewające się po całym ciele, a wszystko wokół niego zdawało się falować. Z każdym kolejnym łykiem szumy w jego głowie zdawały się nasilać, jednak nie na tyle, by chciał przestać pić. Trunek rozgrzewał każdą komórkę jego ciała i spychał nękające go wcześniej myśli gdzieś na poza granicę nieświadomości. 
Nawet nie zauważył, gdy Kai znów usiadł obok, tym razem jeszcze bliżej niż wcześniej. Nie zauważył także, że trzymana przez niego butelka nieco się obsunęła, przez co trochę wina spłynęło mu po wargach i brodzie.
Starszy chłopak parsknął śmiechem, momentalnie wyciągając niemalże pustą już butelkę z rąk przyjaciela. Położył ją pod komodą, w odległości na tyle dużej, by żaden z nich przypadkiem jej nie przewrócił. Reakcje Sehuna spowolniły się na tyle, że w tym czasie zdążył jedynie obrócić głowę i posłać Jonginowi zdziwione spojrzenie.
Oczy bruneta błyszczały, gdy przez chwilę mu się przyglądał, szczerząc zęby w uśmiechu. W końcu jednak uniósł lewą rękę i kciukiem zaczął ścierać pozostałości wina z jego brody.
I nagle wszystko co otaczało Sehuna i było częścią tego pokoju przestało falować i zatrzymało się w miejscu, gdy Kai pochylił się i objąwszy jego twarz palcami obu dłoni, przycisnął swoje wargi do jego ust.
W pierwszej chwili chcąc go odepchnąć oparł ręce na jego klatce piersiowej, jednak ciało Sehuna zareagowało za niego. Poddał się naciskowi gorących warg i mimowolnie rozchylił swoje, nie mogąc powstrzymać cichego jęku. Jongin znów zaśmiał się cicho, przesuwając językiem po dolnej wardze Sehuna i pozbywając się resztek słodkiego trunku.
Blondyn zacisnął palce na koszulce Jongina i przyciągnął go bliżej, przechylając nieco głowę, tym samym jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Chociaż czuł panikę i niedowierzanie, nie potrafił przerwać tego, co właśnie działo się między nimi. Serce łomotało Sehunowi w piersiach, gdy ich języki starły się ze sobą w nagłej walce o dominację. Jednocześnie chłopa wciąż czuł smak wina wewnątrz swoich ust.
Gdy dłonie starszego wsunęły się pod materiał jego koszuli, coś kazało mu się odsunąć i tak też zrobił. Kai zmarszczył brwi, podejmując próbę złapania wargami jego ust, po to by kontynuować przerwaną pieszczotę, jednak Sehun odwrócił od niego twarz.
- Ja… nie mogę – wymamrotał, unikając patrzenia Jonginowi w oczy. Cisza, która zapadła między nimi, zdawała się być ciężka i dusząca, niczym gruby koc. Gdy Sehun odważył się znów na niego spojrzeć, zaskoczył go łagodny wyraz twarzy bruneta i osobliwy, nieco pobłażliwy uśmiech, którego nigdy wcześniej u niego nie widział. Chcąc przerwać tę krępującą sytuację podniósł się z łóżka i od razu ruszył w stronę drzwi.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo drugi raz tego nie powtórzę. Musiałbym być ślepy, żeby czegoś nie zauważyć – dziwna nuta w głosie Jongina sprawiła, że chłopak zatrzymał się z palcami zaciśniętymi na klamce, w zupełności zapominając, że drzwi są zamknięte na klucz.
- Już dawno domyśliłem się, co się z Tobą dzieje. Domyślasz się czemu? Pewnie nie – głos bruneta rozległ się tuż nad jego uchem, gdy Kai przystanął za jego plecami. Sehun czuł gorący oddech na swoim policzku, gdy wargi starszego chłopaka poruszały się z każdym kolejnym wypowiadanym przez niego słowem.
- Ja też pragnę kogoś, kogo nie mogę mieć.
Miał wrażenie, jakby ktoś wbił mu pięść prosto w brzuch. Odwrócił się przodem do przyjaciela, a dystans między nimi był tak mały, że ich twarze niemal się stykały.
- Tak jest od samego początku i raczej nic nie wskazuje na to, żeby coś miało się zmienić, prawda, Sehunnie? Nie wiem jak ty, ale ja wolałbym chociaż na chwilę o tym zapomnieć – Kai uśmiechnął się kpiąco, uważnie przyglądając się każdemu grymasowi czy drgnięciu na jego twarzy. Sehun przełknął ślinę nieco zbyt głośno, nie wytrzymując ciążącego na nim spojrzenia ciemnych oczu.
- Zresztą… to tylko pieprzenie.
Wszystkie myśli, obawy i wątpliwości, które zabrał ze sobą alkohol, uderzyły w niego ze zdwojoną siłą. Jednocześnie dotarł do niego sens wypowiedzianych przez Jongina słów i po chwili zastanowienia, trwającej ledwie ułamki sekund, podjął decyzję.
Tym razem to on przyciągnął do siebie bruneta i przyciskając usta do jego ust, wsuwając długie palce w jego włosy. Kai nie marnując już ani chwili przycisnął go do drzwi, zębami ocierając się o dolną wargę młodszego. Całowali się przez kilka długich minut nie pozwalając sobie na zaczerpnięcie choćby krótkiego oddechu.  Za każdym razem gdy Jongin ocierał się kroczem o materiał spodni Sehuna, ten czuł przebiegające wzdłuż kręgosłupa dreszcze. To wszystko co działo było dla niego tak niedorzeczne i nieprawdopodobne, że nie miał czasu tego analizować. Zresztą i tak byłoby to niemożliwe, gdyż każda myśl, która pojawiła się w jego głowie, momentalnie gdzieś uciekała, wyparta przez ciche jęki wydobywające się z gardła. Poddając się chwili i kierującym nim instynktom, Sehun nie zauważył nawet, gdy jego dłonie zaczęły przesuwać się w dół klatki piersiowej Jongina. Brunet uśmiechnął się nie przerywając pocałunku, gdy palce chłopaka zacisnęły się na materiale jego koszuli, zdecydowanym ruchem szarpiąc go ku górze. Nie zastanawiając się nad tym długo, odsunął się unosząc ręce i pozwalając, by Sehun pozbawił go tej części garderoby. Dotyk ciepłych, nieco szorstkich dłoni na ciele Jongina sprawiły, że krew w jego żyłach zaczęła krążyć jeszcze szybciej. Gdy jego koszula wylądowała gdzieś na podłodze, Kai nie zwlekał już ani chwili dłużej. Pochylając się nad Sehunem napierał na niego całym swoim ciężarem, z satysfakcją wsłuchując się w każdy jęk i westchnienie wydobywające się z jego ust. Wodził wargami po gorącej szyi chłopaka, pozwalając swoim dłoniom błądzić po każdym skrawku znajdującego się pod nim ciała. Język Jongina zostawiał mokry ślad na jego skórze, wciąż pulsującej pod dotykiem jego ust. Choć Sehun czuł się zażenowany dźwiękami, które same wydobywały się z wnętrza jego gardła, nie był w stanie ich powstrzymać. Zbyt długo dusił w sobie pragnienia, które teraz miały szansę zostać zaspokojone.
Jongin nie byłby sobą, gdyby nie spróbował jeszcze bardziej się nim zabawić.
- Wiesz, ciekawi mnie to... – koniuszkiem języka przesunął po płatku jego ucha, powodując kolejny, gardłowy jęk - …co byś zrobił, gdyby na moim miejscu był… on?
Palce należące do starszego chłopaka dość sprawnie rozprawiły się z guzikami jego koszuli, by następnie wsunąć się pod gładki materiał i zacząć badać każdy centymetr mlecznobiałej klatki piersiowej. Paznokcie Jongina zostawiały na niej czerwone ślady, gdy dłonie powoli przesuwały się ku dołowi wzdłuż boków Sehuna. Dość niespodziewanie młodszy chłopak odepchnął od siebie bruneta, przez chwilę nie mogąc opanować ciężkiego, płytkiego oddechu. Spojrzenie jego pociemniałych od pożądania oczu sprawiło, że na krótką chwilę sam Kai zapomniał, jak się oddycha. 
- Co bym zrobił? – ochrypły śmiech Sehuna przyprawił Jongina o dreszcze. Zanim jednak zdążył mu odpowiedzieć, chłopak złapał go za ramiona i odwrócił, przypierając do drzwi.
Sam Sehun opadł przed nim na kolana, kładąc dłonie na wystających biodrach bruneta. Kai odetchnął głośno, zaskoczony nagłym przejęciem inicjatywy przez blondyna, który z pół-przymkniętymi oczami wodził wargami po jego brzuchu. Sehun zsunął jedną rękę na krocze Jongina i z lekkim uśmieszkiem zaczął pocierać je przez materiał spodni, które nagle wydały się być Jonginowi cholernie ciasne.
- Sehun…
- Zamknij się.
W ułamku sekund palce Sehuna uporały się z zamkiem spodni, które już po chwili leżały na podłodze gdzieś w tyle, razem z resztą ich ubrań. Starszy chłopak nie czuł się zażenowany spojrzeniem młodszego, który z błyszczącymi oczami przyglądał się jego maksymalnie nabrzmiałym bokserkom, miejscami przemoczonym od ciążącej w środku zawartości.
- Wydawało mi się, że jesteś bardziej cierpliwy… - zaśmiał się Sehun, przygryzając dolną wargę i spoglądając mu w oczy z uniesioną brwią. Kai sapnął cicho, zirytowany utratą kontroli nie tylko nad sytuacją.
Nie miał jednak prawa narzekać, kiedy blondyn zsunął z niego ostatnią część garderoby. Czując chłodne powietrze na swoim członku, Kai głośno wciągnął powietrze, czekając na kolejny ruch Sehuna. Ten przechylił głowę nieznacznie, z coraz szerszym uśmiechem wpatrując się w jego coraz bardziej zarumienioną twarz. „Wyhodowałem żmiję,” pomyślał Jongin, starając się zapanować nad zbyt szybko unoszącą się i opadającą klatką piersiową.
Sehun bardzo powoli przesunął dwoma palcami wzdłuż penisa Jongina, od podstawy po sam czubek, po czym bardzo powoli pochylił głowę i objął go wargami. Kai był niemal pewny, że to pierwszy raz, gdy blondyn zaspokaja w ten sposób drugiego mężczyznę, a jednak Sehun z pełną świadomością wymierzał mu torturę za torturą, pieszcząc go w tak delikatny i leniwy sposób.
- Sehun, do cholery… - sapnął, zanurzając palce w jego jasnych włosach. Sehun pochylił się bardziej, biorąc go w całości do ust. Język młodszego chłopaka przesuwał się w górę i w dół w coraz szybszym tempie, doprowadzającym Jongina do granicy wytrzymałości. Dotyk długich, zimnych palców na wewnętrznej stronie ud kontrastował z miękkimi, gorącymi wargami i językiem na jego członku, sprawiając, iż pokój zaczął wirować mu przed oczami, z każdą upływającą sekundą ciemniejąc coraz bardziej. Jongin jęczał głośno, popychając głowę Sehuna ku dołowi, chcąc poczuć go jeszcze głębiej, niż dotąd. Głębiej i mocniej.
Nim ciemność pod powiekami Jongina ustąpiła eksplozji gwiazd zwiastującej orgazm, młodszy chłopak odsunął się od niego, powoli podnosząc się z podłogi i nie spuszczając przy tym wzroku z na wpół przytomnej twarzy Kai’a.
- Skoro to tylko pieprzenie, to po co dłużej zwlekać? – zapytał Sehun, przesuwając językiem po wciąż nabrzmiałych wargach i niespiesznie cofając się w stronę łóżka.
Pewnych rzeczy Jonginowi nie trzeba było powtarzać dwa razy.



- Lulu? Wszystko w porządku?
Wyraz twarzy Luhana, który z nieodgadnionym spojrzeniem wpatrywał się nieokreślony punkt gdzieś ponad głową Xiumina nie wskazywał jednoznacznie, iż blondynowi coś dolega. Zdradzał go jednak prawie niezauważalnie drżący podbródek oraz duże, szkliste oczy. Oczy stanowiły ten element urody Luhana, który zawsze zwracał uwagę innych i wprawiał ich w zachwyt, jednak dla niego były pułapką, przemycającą prawdę o jego emocjach, obnażającą go ze wszystkich uczuć, których nie chciał pokazywać.  Baozi, widząc jak jego szczupłe palce mocno zaciskają się na poręczy schodów, nie musiał zadawać swojego pytania jeszcze raz.
- Tańczyliśmy, a ty tak nagle zniknąłeś, a potem nigdzie nie mogłem cię znaleźć... Zacząłem się martwić. Czy ty… - urwał, przysuwając się do młodszego chłopaka.
- Poszedłeś szukać Sehuna, prawda? Znalazłeś go?
Na dźwięk tego imienia Luhan poruszył się, mrugając szybko, zupełnie tak jakby nagle wyrwał się z letargu. Uśmiechnął się do niego i Xiumin także odpowiedział mu uśmiechem, jednak nie dał się zwieść nagłemu ożywieniu przyjaciela. Zbyt dobrze go znał.
- Wiem gdzie jest. I wiem, że nie muszę się już martwić – parsknął śmiechem, który przyprawił Koreańczyka o nerwowe drapanie w gardle. Blondyn wzruszył ramionami, wymijając go i kierując swoje kroki z powrotem ku sali, gdzie impreza trwała w najlepsze. Marszcząc brwi, Baozi jeszcze raz spojrzał w stronę korytarza, w którym przed kilkoma minutami wpadł na swojego przyjaciela, zupełnie tak jakby spodziewał się ujrzeć tam coś niepokojącego.
Luhan złapał go za przegub i mocno pociągnął za sobą, zbiegając po schodach w dół. Śmiech młodszego chłopaka jeszcze przez jakiś czas dźwięczał starszemu w uszach, gdy tamten wpadł na metalowe drzwi za którymi rozbrzmiewała głośna muzyka, mocno je popychając.
- Pora na lampkę wina, Baozi. Albo najlepiej czegoś mocniejszego. Idziemy? – oczy Luhana błyszczały w półmroku.
Xiumin wcale nie był pewien, czy to aby na pewno dobry pomysł.