wtorek, 2 kwietnia 2013


Tytuł: Chocolate's flavors

Pairing: Kyungsoo/???, Sehun/Luhan
Długość: ok. 4000 słów
Rating: PG
 

AN: Część opowiadania, którym planowałam podzielić się z wami w Walentynki... Z różnych przyczyn postanowiłam zachować je dla siebie, chyba głównie dlatego, że efekty końcowe niezbyt mi się podobały. Pokazałam go jednak pewnej osobie, której opinia wiele dla mnie znaczy i zachęciła mnie do tego, bym jednak go opublikowała. Pierwotnie opowiadanie miało wyglądać trochę inaczej i być dłuższe, ale nie będę już nic zmieniać i jego treść zostawię waszej ocenie. Mam nadzieję, że komuś się spodoba. Dedykuję je oppie, który jak nikt inny potrafi zmobilizować mnie do działania. Dziękuję!




I

White. 


Dziwna sytuacja, w której znalazł się Do Kyungsoo, trwała już od miesiąca.
Dokładnie cztery tygodnie wcześniej, gdy tuż po przebudzeniu odsunął szufladę komody w swoim pokoju z zamiarem wyboru ubrań, jego oczom ukazała się niewielkich rozmiarów biała koperta, na której ktoś drukowanymi literami napisał jego imię. W pierwszym odruchu Kyungsoo rozejrzał się na boki i jego wzrok od razu padł na Jongina, śpiącego na łóżku po przeciwległej stronie pokoju z szeroko rozchylonymi wargami.
Kyungsoo pośpiesznie rozdarł kopertę, wyciągając ze środka złożoną na pół kartkę. Z każdym kolejnym przeczytanym słowem jego oczy stawały się coraz większe i większe. Jego wzrok ześlizgnął się na sam koniec krótkiej wiadomości w poszukiwaniu podpisu osoby, która zdecydowała się podrzucić mu kopertę. Nie znalazł go jednak, nie licząc dwóch krzywych kresek przypominających literę ‘X’. Poczuł się jeszcze bardziej zmieszany, gdy fala ciepła niespodziewanie zalała go od środka. Wsuwając list z powrotem do koperty znów spojrzał na swojego współlokatora, przygryzając lekko dolną wargę i marszcząc brwi w zamyśleniu.

Drogi Kyungsoo,

od dłuższego czasu chciałem zebrać się na odwagę i wyznać Ci prawdę o moich uczuciach względem Ciebie, jednak jak dotąd nie potrafiłem jej w sobie odnaleźć. Fakt, iż jesteśmy w jednym zespole i spędzamy ze sobą każdy dzień sprawia, że nie chcę psuć relacji jakie do tej pory zawiązały się między nami. Jednak… Nie potrafię wpłynąć na to, iż od kilku miesięcy czuję się Tobą coraz bardziej zafascynowany i zauroczony. Patrząc na Ciebie, słuchając, obserwując i poznając Cię coraz lepiej, w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że jestem w Tobie zakochany.

Póki co, nie mam w sobie dość śmiałości, by się przed Tobą ujawnić, chcę jednak dać nam trochę czasu na oswojenie się z tą sytuacją – Tobie, na zaakceptowaniu faktu, iż w swoim otoczeniu masz cichego adoratora, sobie natomiast na to, że prędzej czy później będę musiał zdradzić Ci jego tożsamość.

Czy wiesz, że dokładnie za miesiąc wypadają Walentynki? Dzień, w którym zakochani wyznają sobie swoje uczucia. Nie wierzę we wróżby i przesądy, ale jeśli istnieje odpowiedni moment, by tego dokonać, to chyba jest to właśnie ten dzień. Przez następne cztery tygodnie, codziennie będziesz otrzymywać ode mnie nowy list. Koperty będę zostawiał w różnych miejscach w naszym mieszkaniu, ale bez obaw – poza Tobą nikt ich nie znajdzie.


X

Tamtego dnia Kyungsoo czuł się zupełnie tak, jak gdyby nagle stał się głównym bohaterem filmu detektywistycznego, starającym się rozwiązać kluczową jego przebiegu zagadkę. Nieco później stojąc przy kuchennym blacie nalewał herbaty do sześciu kubków, raz po raz rzucając ukradkowe spojrzenia siedzącym przy stole współlokatorom. Żaden z nich nie zachowywał się inaczej niż zwykle, przez co Kyungsoo nie potrafił pozbyć się duszącego poczucia irytacji, nie będąc ani trochę bliżej odkrycia tożsamości swojego tajemniczego wielbiciela.

Zgodnie z obietnicą, każdego następnego dnia kolekcja małych, białych kopert, początkowo licząca zaledwie jedną sztukę, zwiększała się o następną. Kyungsoo starał się zachować czujność i natrafić na jakikolwiek trop osoby, będącej autorem listów. Owe listy pełne były najintymniejszych wyznań, od których jego policzki płonęły żywym ogniem za każdym razem, gdy po raz wtóry otwierał kopertę i wyciągał pomiętą kartkę, by jeszcze raz przeczytać ostatnią wiadomość. W pierwszym tygodniu czuł nieustanną złość na „cichego adoratora”, który z impetem zburzył jego poukładaną i skrupulatnie zaplanowaną rzeczywistość, bawiąc się jego uczuciami. Jednak z dnia na dzień negatywne uczucia zaczęły tracić na sile, stłumione przez narastającą ciekawość. W pewnym momencie Kyungsoo zaczął łapać się na tym, że nie może doczekać się kolejnego listu. Każdego ranka wyruszał na poszukiwania następnej koperty, którą po krótkim czasie znajdował w miejscu, które wcześniej nie przyszłoby mu do głowy. Kuchenna szafka, wewnątrz której znajdowały się garnki oraz patelnie i do której żaden z nich – nie licząc Kyungsoo, który już dawno temu wziął na siebie obowiązek gotowania – nigdy nie zaglądał. Torba, którą każdego dnia zabierał ze sobą na trening albo torba z zakupami, które chwilę wcześniej Chanyeol przyniósł z pobliskiego sklepu. Któregoś dnia koperta, na której wypisane było jego imię, wypadła z pożyczonej przez Suho książki, gdy ten zatrzymał go na korytarzu w ich mieszkaniu, chcąc ją zwrócić. Następnego dnia gdy wszedł do łazienki, tak samo wyglądająca koperta leżała na półce po lustrem. Kyungsoo pośpiesznie chwycił ją w dwa palce, niemalże zrzucając do umywalki znajdujące się na półce przedmioty należące do jego współlokatorów. Wybiegając z łazienki zderzył się z Baekhyunem, który nagle pojawił się w drzwiach, pocierając sennie oczy. Innym razem, gdy po przebudzeniu znalazł list pod własną poduszką, był niemal pewien, że autorem wszystkich tych wiadomości jest nie kto inny jak Jongin. W nagłym przypływie złości miał ochotę zepchnąć go z łóżka i zażądać natychmiastowych wyjaśnień, nie wierzył bowiem w to, że Kai mógłby być w nim zakochany. Przez większość czasu młodszy chłopak traktował go z rezerwą i swego rodzaju pobłażliwością, która niezwykle działała Kyungsoo na nerwy, dlatego też niemal od razu odrzucił myśl o tym, że to właśnie on mógłby być jego adoratorem.
W przeciwnym razie Kyungsoo musiałby przyznać, że Kai rzeczywiście ma niebywały talent aktorski, którym tak bardzo lubił się przechwalać.


Czasem trudno jest mi się powstrzymać – przeczytał szesnastego dnia, nie będąc świadomym tego, że wstrzymuje oddech – przed złapaniem Cię za rękę, gdy wpatrujesz się w punkt, którego nie potrafię uchwycić wzrokiem. Marzę wtedy by poznać twoje myśli i stać się ich częścią. Z trudem powstrzymuję chęć dotknięcia palcami twojego policzka, odgarnięcia włosów z oczu i czoła. Czasem udaje mi się wywołać uśmiech na twojej twarzy i za każdym razem gdy Ci się wtedy przyglądam jestem pewien, że nie mógłbym czuć się bardziej szczęśliwy. Zastanawiam się jak spojrzałbyś na mnie gdybyś wiedział, co tak naprawdę czuję. Czy przyjąłbyś moją dłoń, czy przeciwnie, odrzuciłbyś ją? Z każdym dniem jestem coraz bliższy poznania odpowiedzi na to pytanie i chociaż zdarzają się chwile, gdy wpadam w panikę i chcę się wycofać… Wiem, że to niemożliwe.


W jego głowie panował istny chaos, gdy wszelkiego rodzaju myśli plątały się ze sobą, z dnia na dzień tworząc coraz większy bałagan.



Czasem tęsknię za tym, co było, za życiem, które zostawiłem za sobą – Kyungsoo ostrożnie zamoczył wargi w gorącym płynie, upijając łyk herbaty. Gdy czytał te słowa, minęły dokładnie trzy tygodnie od dnia, w którym otrzymał od ‘X’ pierwszą wiadomość. – Brakuje mi beztroski, długich godzin spędzanych w parku z przyjaciółmi ze szkoły, podczas których graliśmy w karty i narzekaliśmy na nadmiar obowiązków, które teraz wydają mi się śmiesznie błahe. Brakuje mi bezczynnego leżenia na trawie i obserwowania ludzi, zastanawiania się jakie noszą imiona i czym się zajmują, do kogo się śpieszą, mijając mnie i nie rzucając w moją stronę chociażby przelotnego spojrzenia. Czasem chciałbym znów być tamtym dzieciakiem, który wcale nie chciał być w centrum uwagi, nie pragnął być zauważany i nie potrzebował tego. Często zdarzają mi się momenty, gdy tęsknię do tamtych chwil i czuję się zmęczony tym wszystkim, co mnie otacza i gdy mam dość rzeczywistości, w której teraz żyję. Ale właśnie wtedy, kiedy mam wrażenie, że już dłużej nie wytrzymam, pojawiasz się ty i sprawiasz, że znów czuję wstępujące we mnie siły i chęć, by iść dalej i nie zawrócić z drogi, którą zdecydowaliśmy się wszyscy podążać.



Siedem dni później w ich mieszkaniu od samego rana panował niewyobrażalny harmider.
Kyungsoo obudziły dziwne hałasy dobiegające zza ściany, powtarzające się co kilka sekund. Cicho wyrzucił z siebie szereg obelg, których zdecydowanie nie odważyłby się powtórzyć głośniej, po omacku szukając bluzy. Po chwili znalazł ją na oparciu krzesła, na które wpadł podczas pokonywania dystansu dzielącego jego łóżko od drzwi i wciągnął na pokryte gęsią skórką ramiona. Pomimo działających kaloryferów, w pokoju panował chłód. Gdy wyszedł na korytarz, jego oczom ukazała się dziwna scena; Chanyeol biegał po mieszkaniu przebrany w różową sukienkę z falbankami, zaśmiewając się do rozpuku. Uciekał przed  Suho, trzymającym pod pachą wielkie tekturowe pudło po brzegi wypełnione pluszakami. Lider także się śmiał, ciskając w wyższego chłopaka maskotkami, wydając z siebie głośny okrzyk triumfu za każdym razem, gdy udało mu się trafić.
- Co tu się dzieje? – Kyungsoo zagrodził mu drogę, unosząc brwi. Suho spojrzał na niego zaskoczony, jednak po chwili uśmiechnął się lekko.
- Menadżer podrzucił nam część walentynkowych prezentów od fanów – mówiąc to, odłożył karton pod ścianę, jedocześnie rzucając w Chanyeola ostatnim pluszowym misiem, który został mu w ręce. – A oto jeden z nich, prawda że wygodny, Channie?
Chłopak wychylił się z zza ściany na roku korytarza, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu. Widok chłopaka w różowej sukience sprawił, że Kyungsoo wybuchnął głośnym śmiechem.
- A gdzie jest reszta? Nie licząc Jongina, jego chyba nikt nie wyciągnie dziś z łóżka – odparł, rozglądając się po salonie i połączonej z nim kuchni. Nie licząc maskotek walających się po podłodze, sofie oraz innych meblach, reszta mieszkania zdawała się świecić pustkami.
- Baekhyun wyszedł po coś do sklepu, natomiast Sehun wybiegł z domu jak oparzony już dobrą godzinę temu – Suho wzruszył ramionami.
- Taaaaaak, w końcu bardzo się śpieszył na randkę z Luhanem– Chanyeol zachichotał pod nosem, jednak po chwili zaczął się krztusić, gdy ręka lidera uderzyła go w brzuch. – A to za co?!
- Nie powinno cię to bawić, on jeden ma szansę spędzić ten dzień w towarzystwie kogoś normalnego… w przeciwieństwie do mnie - najstarszy z nich westchnął teatralnie. Chanyeol zaczął spazmatycznie oddychać w wyniku udawanego ataku histerii, na co Kyungsoo przewrócił oczami, udając się w kierunku kuchni.

Niecały kwadrans później w mieszkaniu panowała błoga cisza, gdyż obaj sprawcy wcześniejszego hałasu działając pod wpływem nagłego impulsu postanowili wyjść z domu i udać się na kręgle. Korzystając z chwili spokoju, Kyungsoo otworzył szafkę znajdującą się pod oknem i wyciągnął z niej niewielkich rozmiarów pudełko przewiązane czerwoną wstążką. Przez dłuższą chwilę przyglądał się mu w zamyśleniu, wsłuchując w stłumione odgłosy dochodzące z ulicy, ledwie widocznej przez padający coraz intensywniej śnieg. 
W pewnym momencie ciszę zakłócił dźwięk zamykających się drzwi i już po kilku sekundach oczom Kyungsoo ukazał się Baekhyun trzymający wypchane zakupami reklamówki.
Jego czapka w całości pokryta była białym puchem, tak samo jak tors i ramiona. Chłopak położył siatki pod ścianą, przyglądając się porozrzucanym wszędzie maskotkom.
- Co tu się stało, gdzie są wszyscy? – zsunął czapkę z głowy, palcami przeczesując burzę brązowych włosów.
- Menadżer był tak miły, że postanowił podrzucić nam część walentynkowych prezentów od fanów – chrząknął, odkładając trzymane w rękach pudełko na blat stołu znajdującego się dokładnie w miejscu, gdzie kuchnia łączyła się z salonem, tymczasem Baekhyun wyszedł na korytarz, by po krótkiej chwili wrócić bez kurtki i butów. Kyungsoo zajął się parzeniem kawy, odwracając się bokiem do starszego chłopaka. Baekhyun zbliżył się do stołu, koniuszkami palców dotykając wstążki, w którą owinięte zostało pudełko.
- A to twój prezent, prawda? Ładnie zapakowany – Kyungsoo był pewien, iż w tym momencie twarz przyjaciela rozjaśniła się w uśmiechu. Oblizał powoli wargi czując coraz większą suchość w ustach.
- Nie. Twój.   
Odwrócił się w stronę Baekhyuna i przyglądał się mu uważnie, gdy ten otwierał pudełko, po brzegi wypełnione wszelkiego rodzaju czekoladkami. Na ich widok uśmiechnął się jeszcze szerzej, podnosząc głowę i krzyżując spojrzenie ze spojrzeniem Kyungsoo.
- Skąd wiesz? Przecież pudełko nawet nie jest podpisane.
Kyungsoo odetchnął głęboko, starając się powstrzymać nerwowy skurcz w brzuchu.
- Wiem, ponieważ to prezent ode mnie… – powiedział, po czym urwał, by po chwili dokończyć zdanie, powoli przeciągając każdą sylabę – …dla ciebie, drogi X.
Na te słowa Baekhyun nieomal wypuścił pudełko z rąk. Zaskoczony zamrugał oczami, gdy pojawiły się w nich błyski przyprawiające Kyungsoo o szybsze bicie serca.
- Skąd wiesz? Chciałem… - zaczerwienił się nieznacznie, odkładając pudełko z powrotem na stół. – Chciałem sam ci powiedzieć, ale…
- Jak mógłbym nie wiedzieć? – młodszy chłopak podszedł do niego powoli i zatrzymał się, a odległość między nimi była nie większa niż pół kilkanaście centymetrów. Oddech Baekhyuna nieznacznie przyśpieszył, gdy Kyungsoo dotknął jego ręki.
- Przez długi czas zastanawiałem się, kim może być mój ‘tajemniczy’ adorator… - uśmiechnął się. – W pewnym momencie jednak zdałem sobie sprawę z tego, że w moim otoczeniu jest tylko jedna osoba, która zawsze uważnie słucha tego, co mam do powiedzenia. Osoba, która zawsze stara się mnie rozśmieszyć, nawet gdy nie jest mi źle, dotrzymać mi towarzystwa, nawet wtedy, gdy go nie potrzebuję.
- Na początku nie byłem pewien, jak się z tym wszystkim czuję – przyznał cicho, przesuwając kciukiem po wewnętrzu dłoni Baekhyuna. Chłopak zadrżał mimowolnie pod wpływem jego dotyku, jednak nie odezwał się, cierpliwie oczekując aż kolejne słowa popłyną z ust Kyungsoo. – Nie chodzi o samą świadomość faktu, że podobam się… drugiemu mężczyźnie. Raczej o to, że trudno było mi zrozumieć to, że ktoś może chcieć… właśnie mnie. Rozumiesz?
Baekhyun kiwnął głową, podnosząc drugą dłoń do twarzy Kyungsoo. Koniuszkami palców przesunął po jego policzku, nie spuszczając wzroku z oczu młodszego chłopaka.
- Dość długo podejrzewałem, że ten cały pomysł z listami to zwykły żart, jednak obserwując cię zyskałem pewność, że jest inaczej. W pewnym momencie zorientowałem się, że… - wstrzymał oddech, wpatrując się w wargi Baekhyuna. – Zorientowałem się, że mogę czuć coś więcej do ich autora. Do ciebie. I to jest właśnie moje walentynkowe wyznanie.
Baekhyun roześmiał się, po czym pochylił się nieco do przodu, czołem opierając o czoło Kyungsoo z zamkniętymi oczami. Przez kilka długich chwil stali w milczeniu obejmując się, ciesząc swoją nowoodkrytą bliskością. W końcu Baekhyun oderwał się od Kyungsoo, z uśmiechem chwytając go za przegub. Już po chwili wyszli na korytarz i skierowali się do pokoju, który szatyn dzielił z Chanyeolem. Herbata w kubku  stojącym na kuchennym blacie już dawno zdążyła wystygnąć, gdy po pewnym czasie w progu kuchni stanął nie kto inny jak Jongin, w pomiętej koszulce i włosach odstających na wszystkie możliwe strony. Pomimo senności od razu zwrócił uwagę na białe pudełko leżące na stole, wypełnione słodkościami, które już kilka minut później świeciło pustkami.







II

Bittersweet.


Z natury Lu Han od zawsze był niezwykle spokojną i cichą osobą o łagodnym usposobieniu, starającą się trzymać z daleka od wszelkiego rodzaju sprzeczek i konfliktów. Dość często zdarzało się jednak, że to właśnie on był tym, który starał się pogodzić ze sobą dwie zwaśnione strony, używając do tego wszystkich pokładów cierpliwości, jakie w sobie skrywał. 
Jednakże w ten mroźny lutowy poranek Lu Han z trudem zachowywał zimną krew udając opanowanie, gdy pocierając skostniałe od zimna dłonie, co chwilę zerkał na wyświetlacz telefonu w celu sprawdzenia aktualnej godziny. W środku wszystko w nim drżało i chłopak czuł się tak, jakby lada chwila emocje kotłujące się wewnątrz niego miały eksplodować. Jego komórka nieustannie wibrowała, sygnalizując wyładowaną baterię, gdy zaciskał wargi nerwowo. W myślach Lu Han przeklinał swoje zapominalstwo, przez które poprzedniego wieczoru nie zadbał o naładowanie telefonu. Gdyby nie ono, mógłby poczekać wewnątrz jednej z przytulnych kawiarni znajdujących się w pobliżu, gdzie z pewnością nie groziłoby mu przemarznięcie do szpiku kości i jednoczesne zamienienie się w bryłę lodu. Jedyne o czym marzył w tym momencie to wygodne siedzenie i kubek gorącej, parującej kawy mogącej wyrwać go ze znienawidzonego stanu otępienia i senności, w którym się znalazł. 
- Przepraszam za spóźnienie, hyung! – głos Sehuna drżał od wysiłku, a blada zazwyczaj twarz w całości pokryta była rumieńcem, gdy chłopak nagle pojawił się u boku Lu Hana. Zgięty w pół oparł się rękami o kolana, oddychając głośno i płytko. Wyglądał tak, jakby ledwie co ukończył trwający kilka godzin, męczący trening.
- Wiesz przecież, jak bardzo tego nie lubię – blondyn nie był w stanie ukryć irytacji. Zmarszczył nieznacznie czoło, obrzucając Sehuna oskarżycielskim spojrzeniem. Pomimo lekkiego grymasu malującego się na twarzy, jego zaróżowione policzki i drżące od zimna wargi sprawiły, że wyglądał jeszcze bardziej uroczo, niż zwykle. Sehun kiwnął głową, uśmiechając się niepewnie.
- Wiem… i więcej już się nie spóźnię, obiecuję – uniósł dwa palce prawej dłoni i przytknął je do skroni, przybierając jednocześnie poważny wyraz twarzy, który mimowolnie sprawił, że złość Lu Hana gdzieś się ulotniła. Starszy chłopak zaśmiał się, chowając telefon do kieszeni kurtki i pocierając o siebie zmarznięte ręce.
- Lepiej podaj mi jakiś dobry powód dla którego mnie tu ściągnąłeś, w dodatku o tak nieludzkiej porze – mówiąc to, blondyn niecierpliwie przystępował z nogi na nogę, lustrując przyjaciela uważnym spojrzeniem spod lekko uniesionych brwi.
Sehun zaczerpnął głęboki oddech, wpatrując się w punkt gdzieś ponad głową blondyna, jednak czując na sobie jego naglący wzrok w końcu zdobył się na odwagę i spojrzał mu w oczy. W tym momencie Lu Han był niemal pewny, że rumieniec na jego policzkach nie był efektem zmęczenia.
- Dzisiajsąwalentynkiipomyślałemżemoglibyśmyspędzićjerazem – słowa, które wyrzucił z siebie Sehun na jednym wydechu zbiły się w niemożliwą do odszyfrowania plątaninę sylab.
- Mógłbyś powtórzyć jeszcze raz, tym razem tak, żebym cię zrozumiał? – w oczach starszego chłopaka pojawiły się figlarne błyski gdy przechylił nieco głowę, wciąż wpatrując się w przyjaciela. Z każdym oddechem powietrze wokół nich parowało, zamieniając się w ledwie dostrzegalną mgiełkę. Policzki Sehuna z każdą kolejną sekundą stawały się coraz bardziej czerwone, gdy przygryzając dolną wargę toczył ze sobą wewnętrzną walkę. W końcu wyciągnął przed siebie jedną rękę, zaciskając lodowato zimne palce na przegubie blondyna i nie bacząc na zduszone odgłosy protestów, które niemal od razu zaczęły wydobywać się z jego gardła, mocno pociągnął go za sobą w kierunku jednej z uliczek.


- Więc chcesz spędzić ze mną… Walentynki? – choć twarz Luhana wyrażała zaskoczenie, ton jego głosu jednoznacznie wskazywał na to, że czuł się rozbawiony. Sehun unikał patrzenia mu w oczy, mnąc w palcach papierową serwetkę i wodząc spojrzeniem po obrazach zawieszonych na ścianach kawiarni, w której się znajdowali. Starał się jak najbardziej przekonująco udać zainteresowanie malowniczymi koreańskimi pejzażami, jednak uśmiech igrający na wargach starszego chłopaka skutecznie mu to utrudniał. Westchnął głośno.
- To chyba nie powinno cię dziwić, hyung… Jesteś moim najlepszym przyjacielem – uśmiechnął się niepewnie, na krótką chwilę spoglądając na jego twarz. Luhan skinął lekko, odgarniając z czoła jasne kosmyk włosów; nie odezwał się słowem, najwyraźniej oczekując, iż Sehun powie coś jeszcze.
- Lubię spędzać z Tobą czas, a ostatnio nie mieliśmy zbyt wiele okazji, by go ze sobą spędzić… - zawahał się, jednak ciągnął dalej - …a teraz mamy wreszcie możliwość to nadrobić, do tego dzisiaj mamy wolne i pomyślałem, że może moglibyśmy…
Luhan roześmiał się, kręcąc głową i unosząc przed siebie dłoń, dając mu sygnał, by przestał mówić. Sehun oblizał powoli wargi, czując lekko niepokojące drapanie w gardle.
- Sehun-ah, – głos blondyna zabrzmiał dziwnie miękko, gdy chłopak pochylił się nad stolikiem, nakrywając swoją ręką dłoń młodszego  - nie pytam o to, czemu chcesz spędzić ze mną czas... ciekawy jestem tego, czemu akurat dzisiaj?
Usta młodszego rozchyliły się na kilka żenująco długich sekund, jednak chłopak szybko otrząsnął się, potrząsając głową i mrugając szybko oczami. Chrząknął cicho.
- Przecież już powiedziałem, dzisiaj nie mamy treningu i dlatego też przyszło mi do głowy, że może…
- Sehun, wiesz dobrze o co pytam. W najbliższym czasie spędzimy ze sobą dużo czasu, skoro na kilka następnych tygodni mamy zaplanowane treningi i nagrania. Dlaczego chcesz spędzić ze mną akurat Walentynki? – uniósł nieco brew, nie spuszczając wzroku z twarzy Sehuna, która najpewniej przybrała już odcień purpury.
- Z tego co się orientuję, jest to święto zakochanych. Nie wolałbyś spędzić go w towarzystwie jakiejś miłej dziewczyny? – mówiąc to, delikatnie pogładził kciukiem wierzch jego dłoni. Pod wpływem dotyku przyjaciela, Sehun czuł na swojej skórze przyjemne łaskotanie.
- Sam jeszcze niedawno opowiadałeś mi o wszystkich swoich koleżankach z liceum, od których wręcz nie możesz się opędzić – zaśmiał się, nie przerywając pieszczoty i w dalszym przypatrując się przyjacielowi.
- Nie jestem zakochany w żadnej z nich, hyung – wymamrotał cicho, przeczesując palcami drugiej dłoni przeczesując nieco zbyt długie, kasztanowe włosy przysłaniające mu oczy.
- Rozumiem, ale przecież we mnie też nie jesteś, prawda? A mimo to… - Luhan znów się roześmiał, cofając rękę i wygodniej rozkładając się na miękkim fotelu. Sehun zacisnął wargi w wąską linię, czując się coraz bardziej zakłopotanym i onieśmielonym. Kładąc obie dłonie na blacie stolika znajdującego się pomiędzy nimi, po raz pierwszy tego dnia odpowiedział Luhanowi długim spojrzeniem, nie odwracając przy tym głowy. Jego twarz oprócz skrępowania wyrażała także zacięcie i determinację. Nagle śmiech Luhana ucichł, gdy głos zamarł mu w gardle, a jego oczy rozszerzyły się w wyrazie zdumienia. Przedłużająca się chwila milczenia została przerwana przez wysokiego kelnera o miłym uśmiechu, który zniknął gdzieś równie szybko co się pojawił, zostawiając im dwie karty menu.
Pochylając się nad finezyjnie zdobionymi stronami nie odezwali się do siebie ani słowem, studiując bogatą ofertę wszelkiego rodzaju czekolady do picia, z której słynęła owa kawiarnia. Policzki Luhana płonęły intensywną czerwienią, co nie uszło uwadze młodszego chłopaka.
Po niedługim czasie kelner powrócił, zjawiając się obok nich równie niespodziewanie, co wcześniej.
- Na co się panowie zdecydowali? – odbierając od nich karty uśmiechał się uprzejmie.
- Biała czekolada – odpowiedzieli niemalże jednocześnie. Ich spojrzenia skrzyżowały się, gdy obaj parsknęli donośnym śmiechem. Pomimo uścisku gdzieś głęboko wewnątrz klatki piersiowej, Sehun poczuł nagły przypływ ulgi; chwila ciężkiego, krępującego milczenia została przerwana. Kelner skinął głową i oddalił się w kierunku zaplecza, zostawiając ich samych.
- Jak to jest, że zawsze ode mnie odgapiasz? – Luhan wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, kopiąc młodszego chłopaka po łydkach. Sehun parsknął cicho, odpowiadając mu tym samym. W jego spojrzeniu oprócz wesołości kryła także niepewność i swego rodzaju obawa, gdy przyglądał się blondynowi, starając się zinterpretować jego zachowanie.
- To ty robisz zawsze to, co ja – Sehun wystawił mu język, kręcąc się na fotelu. – Ale to nic dziwnego biorąc pod uwagę fakt, że mam doskonały gust.
Luhan zaśmiał się cicho, a tymczasem na zewnątrz zaczął sypać śnieg, który w krótkim czasie w całości gęsto zaścielił pokryte lodem chodniki i ulice, wzdłuż których w ślimaczym tempie poruszały się samochody. Przez moment obaj przyglądali się ludziom za oknem, którzy z pochylonymi głowami mijali kawiarnię, nie rzucając w jej stronę nawet przelotnego spojrzenia.
- Sehun-ah?
Na dźwięk głosu Luhana Sehun drgnął lekko, spoglądając na przyjaciela, którego oczy nie błyszczały już łobuzersko, na którego wargach nie błąkał się wesoły, lekko pobłażliwy uśmiech. Sehun miał wrażenie, jakby ujrzał Luhana po raz pierwszy; twarz starszego chłopaka pokryta była lekkim rumieńcem gdy przygryzając dolną wargę w wyrazie zakłopotania, z trudem zmuszał się do patrzenia mu w oczy.
- Chcę żebyś wiedział, że cieszę się, że tu jestem… z Tobą – chrząknął cicho, powoli oblizując usta. – Nie wyobrażam sobie bym mógł spędzić ten dzień z kimś innym.
Szeroki uśmiech rozświetlił twarz Sehuna.
- Mógłbyś powtórzyć jeszcze raz, tym razem tak, żebym cię zrozumiał? – powtórzył wcześniejsze słowa blondyna, czując jak fala ciepła zalewa go od środka. Luhan znów kopnął go pod stołem, tym razem mocniej, z rozmysłem celując prosto w kostkę.
Wkrótce potem powoli sączyli gorącą czekoladę z porcelanowych filiżanek, delektując się jej wybornym smakiem; dziwnym trafem w pewnym momencie ich dłonie znów zetknęły się ze sobą na blacie, a ich palce splotły się ze sobą w ciasnym uścisku.


Gdy późnym popołudniem spacerowali po parku, niebo nad ich głowami było niemalże czarne. Jedynym źródłem światła w alejce, wzdłuż której się przechadzali i w której poza nimi nie było nikogo innego, były latarnie ustawione w kilkumetrowych odstępach po obu jej stronach. Gdy doszli do skrzyżowania dwóch ścieżek, zatrzymali się, ze śmiechem wykłócając w którą stronę powinni teraz pójść.
W pewnym momencie Sehun niespodziewanie przysunął się do Luhana, łapiąc go za ręce. Przez długą chwilę trwającą nie więcej niż kilkanaście sekund przyglądali się w sobie w milczeniu, wypełnionym niepewnymi uśmiechami i jednoznacznymi spojrzeniami. W końcu starszy chłopak dotknął palcami karku młodszego, gwałtownie przyciągając go do siebie i przyciskając spragnione dotyku wargi do miękkich ust Sehuna. Żaden z nich nie zauważył płatków śniegu spadających na ich głowy z gałęzi drzewa pod którym przystanęli, tracąc poczucie miejsca i czasu.